
W samolotach (za) ciasno?
Latanie staje się coraz tańsze. Jednocześnie w samolotach robi się coraz ciaśniej. Amerykański kongresmen chciałby coś na to poradzić: proponuje regulację przepisów odnośnie rozmiarów foteli lotniczych.
Linie lotnicze starają się zmieścić w każdym samolocie jak najwięcej pasażerów. Nie ma się czemu dziwić, to czysta ekonomia. Dzięki temu bilety lotnicze kosztują coraz mniej i dostępne są dla ludzi, którzy, jeszcze nie tak dawno temu, o podróży samolotem mogli tylko pomarzyć.
Jak wyliczono, fotele w samolotach są dziś o 10 proc. węższe niż kilka dekad temu, a przestrzeń na nogi zmniejszyła się o 15 proc. Dodajmy, że statystyka ta obejmuje linie lotnicze każdej kategorii, nie tylko te budżetowe. W tych jest jeszcze ciaśniej. A warto dodać, że pasażerowie – nie tylko w Ameryce – są, cóż, statystycznie… coraz szersi.
Steve Cohen, republikański kongresmen, postanowił zastopować proces kurczenia się pasażerskiej przestrzeni. Zaproponował wprowadzenie przepisów, które wskazywałyby minimalny dopuszczalny rozmiar fotela. Chodzi nie tylko o wygodę, ale również kwestie bezpieczeństwa: im ciaśniej jest w samolocie, tym trudniej się z niego ewakuować.
Nic nie wskazuje na to, by prawo tego rodzaju mogło w najbliższym czasie wejść w życie. Podróże w klasie ekonomicznej wciąż nie będą więc zbyt wygodne, ale nadal – tanie.