
W pogoni za cieniem
To jedna z tych moich „dziwnych” wypraw: przefruniemy 13,5 tys. kilometrów, kolejny tysiąc pokonamy autami i spędzimy dwie noce w namiocie na argentyńskim pustkowiu. Wszystko po to by przez 129 sekund znaleźć się w cieniu Księżyca. Nie możemy się tego doczekać!
Dziwny ze mnie podróżnik. Niektórzy snują plany o odwiedzeniu jakiegoś niezwykłego miejsca na Ziemi. Jednym marzą się himalajskie szczyty, a innym mongolskie stepy. Niektórzy lubią zgubić się w ciasnych uliczkach azjatyckiej metropolii, ale są też tacy, których pociąga pustka Sahary. I jestem ja, którego plany podróżnicze bardziej przypominają ruletkę. Bo podróż jest u mnie efektem ubocznym pogoni – od dwunastu lat ścigam po Ziemi cień Księżyca, podróżuję tam, gdzie w danym roku padnie na powierzchnię naszej planety.
Całkowite zaćmienie Słońca to zjawisko zachodzące wtedy, gdy trzy ciała niebieskie – Ziemia, Księżyc i Słońca – ustawią się w jednej linii. Wtedy Księżyc rzuca cień na naszą planetę, a każdy kto w nim stanie może na niebie zobaczyć zjawisko zaćmienia.
Stanąć w cieniu drzewa, domu, mostu czy nawet góry sprawą trudną nie jest. Jednak cień Księżyca pada na naszą planetę do trzech razy w roku, choć zdarzają się lata, że całkowite zaćmienia nie występują w ogóle. Sprawę komplikuje też fakt, że cień Księżyca na powierzchni Ziemi ma średnicę wynoszącą ok. 100 km i pędzi z prędkością naddźwiękowego odrzutowca. Żeby stanąć w nim choć na chwilę, trzeba wiedzieć gdzie i kiedy się pojawi, pojechać tam i czekać.
Zaćmienia są jednak trochę jak koncert super-gwiazdy światowego formatu, organizowane w przysłowiowym Pipidówie Dolnym. Dziesiątki, a nawet setki tysiące ludzi zjeżdżają się w obszar świata, kompletnie nieprzygotowany na taki napływ turystów! Zaćmienie w centrum dużego miasta to rzadkość. Zwykle obserwujemy je z pustkowia z ograniczoną siatką drogową i zerową bazą noclegową. Niezwykłe warunki, wymagają więc niezwykłego podejścia. Można to jednak wykorzystać na naszą korzyść, doświadczając jeszcze więcej niesamowitości.
Najbliższe całkowite zaćmienie Słońca będziemy mogli obserwować 14 grudnia 2020 w Ameryce Południowej. Cień Księżyca pojawi się na Oceanie Spokojnym, a następnie pomknie z prędkością jednego kilometra na sekundę w stronę chilijskiego wybrzeża. W Chile cień Księżyca zagości zaledwie przez 4 minuty, mknąc cały czas w kierunku wschodnim przekroczy andyjskie szczyty i wpadnie na argentyńską równinę. Po ok. 13 minutach dotrze do wybrzeża południowej części Atlantyku i rozpocznie coraz szybszy sprint w kierunki wybrzeża Afryki. Mieszkańcy Czarnego Lądu fazy całkowitej już nie zobaczą – słońce zajdzie tam chwilę przed maksimum zaćmienia.
Statystyki pogodowe z ostatnich kilkunastu lat wskazują jasno, ze największa szansa na bezchmurne niebo jest w Argentynie, tuż u podnóża Andów. Dlatego to właśnie ten obszar wybraliśmy na cel naszej kolejnej wyprawy obserwacyjnej goforworld.com i Z głową w gwiazdach.
Czternastego grudnia 2020 staniemy na drodze pędzącego cienia Księżyca aby przez 2 min 9 sek. (słownie: DWIE MINUTY i DZIEWIĘĆ SEKUND) doświadczyć nocy w środku dnia. Brzmi jak szaleństwo? Trochę tak! Ale całkowite zaćmienie jest tego warte. W ciągu tych 129 sekund świat zmienia się nie do poznania! Gdy Księżyc zasłania tarczę Słońca, dzień zamienia się w noc. Miejsce jasnego Słońca zajmuje czarny krąg otoczony świetlistą obwódką korony słonecznej. Na niebie pojawią się gwiazdy i planety, ciało przeszyje zimny dreszcz (temperatura spada dosyć gwałtownie), a wzrok przestanie dostrzegać kolory. Poziom niezwykłości tych kilku chwil trudno opisać, najlepiej doświadczyć go na własnej skórze. Przekona się o tym sześciu śmiałków, którzy dla zjawiska trwającego 129 sekund są w stanie przemierzyć pół świata!
Nie myślcie sobie jednak, że ciemność w środku dnia to jedyny powód naszej wyprawy. O nie! Trudności natury logistycznej sprawiły, że oczekując na zaćmienie dwie noce spędzimy w namiotach pod… najciemniejszym niebem na świecie. Serio! Środkowa Argentyna charakteryzuje się niewielkim zaludnieniem, małe miejscowości dzielą często odległości rzędu stu kilometrów. Efektem tego jest praktycznie zerowe zanieczyszczenie nieba światłem. Nasz biwak rozbijemy pod niebem pierwszej kategorii w skali Bortlego! Co to oznacza?
Skala Bortlego określa stopień zanieczyszczenia nieba sztucznym światłem. Stopień dziewiąty to niebo praktycznie pozbawione gwiazd, obserwowane z centrum wielkiej metropolii. Pierwszy stopień, to niebo nieskazitelnie ciemne, gdzie Droga Mleczna jest tak jasna, że powoduje rzucanie cienia przez obiekty naziemne, światło zodiakalne (poświata powstająca w wyniku odbicia światła od cząsteczek pyłu w płaszczyźnie Układu Słonecznego) jest „uderzająco jasne”, a poświata niebieska (naturalne świecenie naszej atmosfery) jest widoczna gołym okiem! Ciemniejsze niebo można obaczyć już tylko z orbity okołoziemskiej.
Nasza wyprawa ruszy 9 grudnia. Jednak przygotowania już trwają! Skrupulatnie przygotowujemy sprzęt i spisujemy plany na najbardziej wymagające 129 sekund podróży. W tym czasie będziemy musieli zmierzyć się z wyjątkowo trudnymi, unikatowymi wręcz warunkami oświetleniowymi. Jeśli chcesz uwiecznić dobrze zaćmienie na zdjęciu, sprawę musisz gruntownie przemyśleć. Nie będzie czasu na próby i błędy, nikt nie da szansy na powtórkę. Podczas zaćmienia czas płynie jakby nieco szybciej, a sekundy mkną jak szalone. Dlatego tak bardzo ważne jest solidne przygotowanie i dobry plan. My już nad nim pracujemy, a jego efekty poznacie pod koniec roku.
Co może być lepsze od 2 min 9 sek w Argentynie? Chyba tylko 1 min 54 sek na Antarktydzie, niecały rok później.