
Uncle Rocco’s, czyli golibroda
Czy golibroda jest dzisiaj komukolwiek potrzebny? Teraz, kiedy można kupić maszynkę do golenia, raczej nie, ale kiedyś, kiedy dobrze przystrzyżony zarost lub jego idealny brak był oznaką statusu społecznego i poważania u sąsiadów ? był jedną z najważniejszych funkcji w każdym szanującym się mieście, obok kowala, szewca, szeryfa czy barmana, nie mogło go zabraknąć. W Polsce zawód ten zaczął wymierać po wojnie. Dzisiaj ? znów zaczyna się pojawiać.
Kiedy leciałem do Melbourne, w pokładowej gazecie znalazłem bardzo ciekawy artykuł o cieszącym się dużym uznaniem zawodzie golibrody. W krajach mocno cywilizowanych, zawód ten oznacza poważanie i niemałe pieniądze, a dostać się na krzesło nie jest tak łatwo. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o australijskich golarzach i okazało się, że najsłynniejszy golibroda jest własnie w Melbourne. Na stronie internetowej ? tylko numer telefonu i logo. Idę!
Uncle Rocco?s znajduje się w południowej części Melbourne, w połowie drogi z centrum do portu, w dzielnicy pełnej małych manufaktur. Wszystko jest zadbane, czyste i poukładane. Po blisko dwóch godzinach odnalazłem zakład. W moją stronę odwróciło się czterech mężczyzn z nienagannie uformowaną brodą, tudzież wąsem, który przybierał różne kształty: prosty, idealnie przystrzyżony, zakręcony… Znalazłem szefa zakładu, choć moja intuicja skierowała mnie w zupełnie inną stronę. A to dlatego, że ten którego spotkałem na początku, a który okazał się być później szefem, szalał po zakładzie, uśmiechając się do każdego wchodzącego, nie z nożyczkami, ale z wiertarką…
Rząd czterech krzeseł fryzjerskich, pięknych, stylowych ? jak z filmów i bez zbędnego przepychu. Golibroda za swoimi plecami ma może metr miejsca i ta odległość musi mu pozwolić na swobodne operowanie piekielnie ostrą brzytwą. Na dźwięk jej ostrzenia o skórzany pasek, przechodzą człowieka ciarki. Specjalnie przygotowywana pianka łagodząca nakładana jest oczywiście na twarz klienta prawdziwym pędzlem.
To, co przez następne kilkadziesiąt minut artysta brzytwy robi z człowiekiem, przypomina wyszukany masaż całej głowy. Różnego rodzaju olejki, odżywki spadają na włosy czy ogoloną głowę. Ręce delikatnie pieszczą każdy kosmyk włosów, a samo cięcie to niczym rytuał. Najważniejsze ? gość przez blisko godzinę, czuje się jak wybraniec ludzkości! Nie musi robić kompletnie nic. Do jego ręki trafia zimny napój, piwo z pobliskiego browaru albo kawa, jeśli akurat ma na nią ochotę. Rozmowy, śpiewy, z wyłączeniem nadmiernej gestykulacji i podskakiwania na krześle, są jak najbardziej wskazane. Tu nie używa się preparatów typu ?Wash&Go?, bo nie dość, że u niektórych włosy już dawno ?go?, to jak mawia golibroda ? ?Wszystko trzeba przygotować samemu, wszystko musi być najlepsze?.
W Uncle Rocco?s nie ma już wolnych miejsc. Każde od dawna jest zarezerwowane. Wszystko ustawione jest jak w szwajcarskim zegarku, ale bez pośpiechu i z należytą starannością. Liczy się pełna satysfakcja klienta.
Fabian, szef zakładu, już dawno odstawił wiertarkę ? powiększają zakład, budują małą kawiarnię. Za pół godziny będzie przerwa. Idziemy do pobliskiego browaru, w którym pijemy chyba najlepsze australijskie piwo, jaki udało mi się smakować, Fat Yak. Później dołączają inni, a ja słucham ich opowieści. Są ciekawi, jak żyje się w Polsce, co się zmieniło. Ta otwartość i sympatyczna atmosfera trwa jeszcze dwie godziny. Mam wrażenie, że tu nie chodzi o pieniądze. Owszem, są ważne, ale ?Jeśli nie ma w tym zabawy i przyjemności, nie warto w ogóle tego robić? – mówi Fabian.
Prawdziwe zaskoczenie przychodzi później. Za wąskimi drzwiami jest duża hala przerobiona na skate park. Dlatego tam tak mało miejsca ? jestem całkowicie oszołomiony. ?Widzisz, jak człowiek się napracuje, napije ? musi się zabawić?. Tak, bardzo odpowiada mi to australijskie podejście do życia. Po tylu piwach, moje występy na desce wywołują salwy śmiechu. Kiedy odkrywam, że jestem już właściwie na granicy połamania sobie nóg i rąk, odpuszczam i do gry wchodzą zawodowcy. To był widok! Warto było to zobaczyć. Tuż za ścianą swoją siedzibę ma dystrybutor desek, więc testerów w postaci pracowników zmęczonych nudną, powtarzalną pracą nie brakuje.
Uncle Rocco?s to instytucja. To nie tylko golibroda, który jest po prostu najlepszy. To również styl życia, który kiedyś zaproponował Fabian, przywożąc pomysł na życie z New Jersey. Udało mu się go zrealizować tutaj, w Melbourne. Czułem się tu fantastycznie i jeśli jeszcze raz dane będzie mi przyjechać do Melbourne, na pewno odwiedzę zakład Uncle Rocco?s i może wtedy odważę się, aby usiąść na jednym z tych fantastycznych krzeseł.