
Umrzeć za sprawę
Szukam inspiracji, trafiam na materiał o niej. Berta Cáceres, działaczka walcząca o ekologię. Robi na mnie wrażenie, więc przetrząsam sieć w poszukiwaniu większej ilości informacji. I znajduję – dosłownie kilkanaście dni temu została zamordowana. Jej śmierć wstrząsnęła lokalnymi.
Działała w Hondurasie. Wiadomość z PAP-u przypomina mi news rodem z filmu sensacyjnego:
45-letnia Caceres prowadziła ostatnio kampanię sprzeciwu wobec budowy olbrzymiej zapory i elektrowni wodnej. Inwestycja spowodowałaby zalanie dużego obszaru zamieszkałego przez Indian z plemienia Lenca i pozbawiłaby ich źródeł wody pitnej. Działaczka przewodziła protestom Indian i stała się znana nie tylko w kraju, ale i za granicą[1].
Gunmen kill colleague of slain Honduran environmental activist Berta Caceres; police claim it's unrelated: https://t.co/oKkSlwvRzi
— The Associated Press (@AP) March 16, 2016
Naprawdę? Tak. Ostatnimi czasy otrzymywała pogróżki od firm budowlanych. Jej śmierć – przez jednych uznana za zbrodnię polityczną, przez władzę za „zwykły” akt przemocy, wywołała burzę sprzeciwu.
Two weeks after the murder of Berta Cáceres, another activist is killed in Honduras https://t.co/1TpQjBKA38
— TIME (@TIME) March 17, 2016
Kiedy oglądam materiał o jej działalności, nie dziwię się temu. Była nadzieją i głosem indiańskiego plemienia Lenka.
Umrzeć za sprawę. Niewinnie. To wciąż się dzieje…