
Tłumy na Islandii
Turystów przybywa z miesiąca na miesiąc, a rząd w Rejkiawiku głowi się, jak ochronić przyrodnicze cuda przed zadeptaniem.
Islandia to ostatnio jeden z najmodniejszych kierunków turystycznych. Nic dziwnego. Czarne plaże i białe lodowce, gejzery i wodospady, wulkaniczne kratery i skaliste wybrzeża. Aż trudno uwierzyć, że tyle naturalnego piękna dało się wcisnąć na jedną wyspę.
W tym roku niewielki kraj zamieszkały przez trzysta tysięcy ludzi odwiedzić mają ponad dwa miliony turystów. Z jednej strony, taka popularność cieszy władze Islandii, bo podróżni wydają na wyspie coraz więcej pieniędzy. Z drugiej jednak, rosnące tłumy zaczynają zagrażać tym wszystkim cudom natury, które dotąd pozostawały niemal nietknięte przez człowieka.
Minister turystyki Thordis Kolbrun Reykfjord Gylfadottir rozważa więc dwie opcje. Pierwsza – wprowadzenie limitów liczby uczestników wycieczek, każdego dnia wyprawiających się ze stolicy w inne części wyspy. Druga – obłożenie przyjezdnych nowymi podatkami.
Co zrozumiałe, żadne z rozwiązań nie budzi entuzjazmu. Ale wszystko wskazuje na to, że wcześniej czy później rząd wprowadzi przepisy mające ograniczyć liczbę turystów odwiedzających najpiękniejsze zakątki wyspy. Może więc czas ju skończyć odkładanie wyprawy na Islandię na później?