
Street Foto
Stambuł ma zapach orientu. Na sam dźwięk tego słowa, w głowie rozbrzmiewają charakterystyczne nuty, pachnie kadzidłem, przygodą. Co poza tym? Co powinien dostrzec nie turysta, ale podróżnik, by ze Stambułu przywieźć nie tylko blichtr zabytków, ale doświadczenie?
Fot. Tomek Sikora
Stambuł – słuchaj, poczuj, smakuj
Najpierw trzeba Stambuł poczuć. Zobaczyć i poczuć. Brzmi banalnie, ale stając na ulicy i widząc rzekę ludzi, można odnieść wrażenie, że to jeden, wielki chaos. Słychać zgiełk. Z nieba leje się żar, trudno się skupić. Wszędzie kolejki, tłumy turystów, czekają, aby zwiedzać zabytki. Nad miastem górują perły orientu, czyli wspaniałe zabytki. Robią wrażenie i wyglądają, jak żywe pocztówki. Kiedy jednak oswoisz się tym widokiem, kiedy puls miasta przestanie szokować, można skupić się na tym, co najważniejsze. Na ludziach.
Ludzie to dusza miasta
Spacerując stambulskimi ulicami, warto chwytać moment. Zwrócić uwagę na to, że Stambuł to niesamowita mieszanka nowoczesności i tradycji. Kierując się tym zmysłem podróży, trzeba zboczyć ze szlaku i poszukać ludzi, którzy w naprawdę tam żyją. Zmieniają się turyści, biznesmeni, przyjezdni. Zostają ci, dla których owa perła orientu to nie tylko wielkie skupisko zabytków, ale po prostu dom.
Wychodząc z głównego traktu, nietrudno trafić na niewielkie uliczki. Bez przepychu i bogactwa, a wręcz przeciwnie. Zaniedbane, połatane, brudne. Kogo tam można spotkać? Rdzennych mieszkańców, którzy przede wszystkim kochają swój kraj i czczą kulturę. O tak, Turcy to wielcy patrioci. Nie ważne, czy napotkamy elegancko ubranych mężczyzn, czy Stambułczyków w koszulkach `polo`. Nie ma znaczenia, czy przyjrzymy się tradycyjnie ubranym kobietom, czy dzieciom. Wszyscy oni kochają Turcję i krzewią jej tradycje. Właśnie dlatego świątynie nie są martwe, ale pełne wiernych, ulice pachną tradycyjnym jedzeniem, a samych Turków na ulicach jest wielu, pomimo tego, że tłum przyjezdnych mógłby ich przytłoczyć.
Zapytaj Stambułczyka
Stambułczycy nie są zamknięci. Za opłatą można zobaczyć wiele, ale wystarczy chwila rozmowy i większego zainteresowania, by pokazali coś bardziej znaczącego. Miejscowy sklep, ważne, lokalne `persony`, pasjonatów, rzemieślników, starszych i mądrzejszych mieszkańców, którzy chowają w zanadrzu cenne historie. Na ich twarzach będzie można zobaczyć nie tylko ową miłość do tradycji, ale także zmęczenie – sytuacją polityczną, napięciem społecznym, życiem w oku cyklonu.
To właśnie na zapleczu Stambułu, gdzie nie pchają się turyści, toczy się zwyczajne życie. Hagia Sophia i Wielki Bazar to nie wszystko. Ponieważ Stambuł jest tak bardzo niespokojny, sam podsuwa pod obiektyw aparatu swoje historie, doświadczenia, emocje. Wystarczy odrzucić standardowe traktowanie orientalnej metropolii i nabrać śmiałości – pytać, szukać, łapać kontakt.
Efekty przejdą najśmielsze oczekiwania.