Rowerem przez Japonię Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Rowerem przez Japonię

Swoją wyprawę określa mianem ?rowerowej tułaczki?. Rowerem przemierzył Japonię, poznając ten niezwykły kraj z zupełnie innej strony. Poznajcie Grzegorza Kurzejamskiego, który kocha spontaniczność i podróże poza turystycznymi szlakami!

GFW: Różnie można zwiedzać świat, ale Japonia przemierzona rowerem ? to brzmi genialnie. Jak ci się to udało? I ile trwała cała wyprawa?

Grzegorz Kurzejamski: Cała wyprawa trwała dokładnie miesiąc, wliczając w to trzy tygodnie tułaczki rowerowej. Jeżeli chodzi o samą organizację, to był to proces improwizowany aż do samego końca. Nie da się ukryć jednak, że miałem pod ręką przyjaciela jeszcze z czasów licealnych, który spędził w Japonii już rok, pracując. Dzięki jego znajomościom mogliśmy pojechać bezpośrednio w gości. To niebywały komfort ze względu na możliwość pozostawiania nadmiarowego bagażu oraz bezpieczeństwo w przypadku wypadku. Co do samej idei wyjazdu, to wyszła ona spontanicznie. Od dawna chciałem odwiedzić kraj Kwitnących Wiśni w sposób mało turystyczny. Gdy zdałem sobie sprawę, że właściwie nie ma żadnych przeszkód, aby tam pojechać, wystarczyły dwa miesiące na skompletowanie sprzętu i kupienie biletów. To jedna z takich sytuacji w których wystarczyło uwierzyć, że „przecież się da”.

GFW: Które dokładnie regiony zwiedziłeś? I czy życie miłośnika rowerów wygląda tam inaczej w Japonii niż w Polsce?

Grzegorz Kurzejamski: Zwiedziłem dwie największe aglomeracje miejskie, zaraz po Tokyo. Trasa zaczęła i skończyła się w Kobe, a prowadziła przez Osakę, Nagoyę, Ise i Kioto. Jest to centralna część Japonii. Przyznam, że nie wiem jak w Japonii wygląda życie miłośnika rowerów. Co więcej, sam przed tym wyjazdem takowym nie byłem. Wybrałem rower, ponieważ był to najtańszy środek transportu. Przed wyjazdem nawet nie posiadałem żadnego. Teraz, po prawie dwóch latach od podróży, rower to dla mnie główny środek lokomocji.

W samej Japonii rower jest bardzo popularny. Przeważają tam jednak stare rowery miejskie. Cała kultura rowerowa jest tam trochę odmienna od naszej. Parkować można tylko w miejscach do tego przeznaczonych, ale mało kto to respektuje. Służby miejskie w niektórych, bardzo newralgicznych miejscach miasta przyczepiają plakietki z prośbą o nie parkowanie w tym miejscu i zabierają rower dopiero następnego dnia. Nigdy takich plakietek nie zdobyliśmy i nie widzieliśmy. Staraliśmy się zostawiać rower tylko w miejscach, gdzie ewidentnie jest publiczne przyzwolenie na to. Jeżeli chodzi o jazdę po ulicy, to Japonia ma pewien problem z ustaleniem jasnych zasad poruszania się jednośladów. W praktyce rower może poruszać się wszędzie oprócz tras szybkiego ruchu. Mimo to, działa to wszystko bardzo dobrze. Rowery jeżdżą wolno, szanując pierwszeństwo przechodniów. Przechodnie w większości sami mają rowery, więc szanują rowerzystów. Co więcej, ścieżki rowerowe praktycznie nie istnieją.

Niestety chodniki bardzo często nie są przyzwyczajone do jednośladów. Krawężniki w Japonii są bardzo wysokie i brak poboczy na trasach z początku denerwuje. Szczególnie krawężniki na zjazdach na pola co kilkanaście metrów potrafią przyprawić o ból głowy. Gdy ma się dodatkowych kilkadziesiąt kilogramów bagażu na tylnej osi, nie można od tak zjeżdżać sobie z dwudziesto centymetrowych uskoków, bo rower szybko odmówi posłuszeństwa.

GFW: Gdzie się zatrzymywałeś, skoro określasz swoją podróż mianem tułaczki?

Grzegorz Kurzejamski: Mieliśmy plan zwiedzać miejsca mało turystyczne, dlatego większość naszych nocy spędziliśmy na dziko, to znaczy pod namiotem na terenach podmiejskich, lub w samym centrum metropolii. Tak zwany urban camping w Japonii nie jest czymś niespotykanym, głównie ze względu na wyjątkową tolerancyjność Japończyków w tym względzie. Mimo to jest to działalność będąca na granicy powszechnie przyjętego życia społecznego, stąd dobór odpowiedniego miejsca, nie rzucającego się w oczy nie był prosty. Oczywiście co kilka dni korzystaliśmy również z lokalnych Guest House, aby odpocząć w wygodnym łóżku. Japonia posiada niebywałą sieć publicznych, darmowych toalet. Można je znaleźć nawet wysoko w górach, więc podstawowa higiena dla turysty z namiotem jest osiągalna bez problemu.

GFW: Coś cię zaskoczyło w tej podróży? Coś, czego się nie spodziewałeś?

Grzegorz Kurzejamski: To zawsze jest bardzo trudne pytanie. Interesuję się kulturą Japonii od kilkunastu lat. Dlatego znakomita większość rzeczy, które zaskoczyłyby przeciętnego turystę mnie nie zaskakiwało. To był raczej efekt WOW, bazujący na tym, że nagle sprawdziłem, że te setki niesamowitych opowieści o różnicach kulturowych dotyczą faktycznego miejsca i mogę tego doznać. Od architektury, przez aspekty społeczne, aż po naturę – wszystko tam jest odmienne od tego, co widzimy codziennie.

GFW: Masz jakieś kolejne, rowerowe plany? Kierunek podróży?

Grzegorz Kurzejamski: Mam plan odwiedzić Japonię ponownie, tym razem będąc lepiej przygotowany do tej wyprawy. Mowa o zaplanowaniu podróży na dwa miesiące przez największe masywy górskie aby dotrzeć z Kobe do Tokyo i z powrotem. W trakcie mojej pierwszej wyprawy nagrywałem krótkie filmiki dla rodziny i przyjaciół. Po roku i sporej dozy pracy powstało z nich kilkanaście odcinków serii „Rowerowa tułaczki po Japonii”, którą można zobaczyć na YouTube. Tym razem chcę nagrywać pod kolejną serię filmów z przynajmniej minimalnym planem tego co chcę na nich zawrzeć. Wtedy również nie miałem żadnego pojęcia o kadrowaniu, prowadzeniu narracji obrazem czy ogólnie o sztuce filmowania. Była to tylko amatorska przygoda. Tym razem będzie trochę dłuższa, bardziej złożona, wyczerpująca, ale nadal amatorska zabawa w robienie relacji z Rowerowej Tułaczki po Japonii II.

Rowerem przez Japonię Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Grzegorz Kurzejamski

Miłośnik kultury japońskiej, karateka i muzyk amator. Uwielbia angażować się w projekty na skraju nauki i sztuki. Relacje z jego podróży można znaleźć pod adresem www.facebook.com/qrzejproductions.