Rodzina w Japonii Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Rodzina w Japonii

Rodzina w Japonii, na kontrakcie. Zderzenie z całkowicie nową kulturą, mentalnością, zwyczajami. Czasem zachwyt, czasem wielkie zdziwienie. Powstała z tego książka! Posłuchajcie, jakie wrażenie może zrobić kraj Kwitnącej Wiśni.

Japonia chyba nie skradła waszych serc, a może nawet stała się pułapką. Co to znaczy, że walczyliście codziennie o życie?

Rodziną w świat: Wbrew pozorom bardzo nam się Japonia podobała. Nasze teksty, mimo, że trochę ironiczne, to jednak pisane są z wielką sympatią do Japonii. Chociaż wiadomo, że zwłaszcza na początku nie zawsze łatwo było nam się przestawić na nowe tory, to finalnie bardzo przyjemnie i owocnie spędziliśmy te dwa lata. Kraj Kwitnącej Wiśni, czy jak kto woli, Wschodzącego Słońca, jest niezwykle różny kulturowo od Europy. I chyba nie zdawaliśmy sobie z tego do końca sprawy, dopóki nie postawiliśmy na nim swojej stopy. A właściwie sześciu stóp. Na każdym kroku czaiły się jakieś zasady, konwenanse, które nie do końca znaliśmy i rozumieliśmy. Zresztą z czasem niewiele się zmieniało, bo zaczynaliśmy pojmować i stosować jedne reguły, to pojawiały się kolejne. Nie zawsze było to łatwe, ale niewątpliwie miało swój urok.

Polska rodzina w Japonii. Z jakim przyjęciem spotykaliście się na co dzień?

Rodziną w świat: Bardzo pozytywnym. Japończycy są niezwykle uprzejmi i kulturalni. Nawet jak im coś nie pasuje, to nie powiedzą tego wprost, tylko zachowują pozory. Wprawdzie nie posługują się zbytnio językiem angielskim więc swoją „aprobatę” wyrażali kiwaniem głowy i uśmiechami. Oraz komentarzami odnośnie naszego syna, dla których był niezwykle kawaii czyli słodki. Ale z reguły przyjęcie było pozytywne. Zaprzyjaźniliśmy się nawet z japońską rodziną, która była ogromnym wsparciem i fantastycznym towarzystwem. Zresztą wiele się od niej o Japonii nauczyliśmy.
Mieliśmy jedną (choć długotrwającą) nieprzyjemną historię z Japończykami – sąsiadami, którym bardzo przeszkadzaliśmy i niezwykle uprzykrzali nam życie. Nasze zachowanie zrzucali na karb pochodzenia. Konflikt był dość męczący i nawet dla naszych japońskich znajomych ich zachowanie było szokujące. Ale był to odosobniony przypadek.

Jak wyglądało wasze codzienne życie? Złapaliście jakiś rytm, polubiliście okolicę, czy raczej ciągle myśleliście o tym, żeby wyjechać?

Rodziną w świat: Codzienny rytm był dość banalny: jedno z nas – Paulina, chodziło do pracy, drugie – Maciek, zajmowało się naszym synem. Także na tygodniu nasze życie kręciło się wokół pracy, placów zabaw i zajęć dodatkowych dla synka. W weekendy staraliśmy się zwiedzać okolicę, żeby jak najlepiej poznać miasto. Nierzadko też wybieraliśmy się na weekendowe wycieczki 1,2 godziny od Tokio, nad ocean czy jeziora położone niedaleko wulkanu Fuji albo inne atrakcje. Staraliśmy się maksymalnie wykorzystać wolny czas tak, żeby zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej.

Kraj Kwitnącej Wiśni wzbudził w was wiele kontrowersyjnych emocji. A jak w tym wszystkim odnalazł się wasz synek?

Rodziną w świat: Może nie do końca kontrowersyjnych. Na pewno sporo rzeczy nas zszokowało. Ale równie dużo zachwyciło. Japonia to bardzo ciekawy kraj pod każdym względem: społecznym, kulturowym, kulinarnym. W połączeniu z dłuższym pobytem nie ma możliwości, żeby nie wzbudzał dużych emocji ? Kiedy przeprowadziliśmy się do Japonii, nasz synek miał 10 miesięcy. Dla niego wtedy nie było wielkiej różnicy, gdzie mieszka. Najważniejsza chyba była obecność rodziców. Dla niego wszystko to, co dziwiło nas, było normalne. W Japonii w przymierzalniach w sklepach należy zdejmować buty. Dla nas było to coś nowego. Dla niego norma. Do tego stopnia, że jak wróciliśmy po roku na wakacje do Polski i poszliśmy do centrum handlowego, to przed wejściem do przymierzalni, syn zdjął buty. My, rzecz jasna, nawet o tym nie pomyśleliśmy ?

Wiem, że tęskniliście za bigosem, polskim jedzeniem. Czy znalazło się coś w kuchni japońskiej, za czym teraz tęsknicie?

Rodziną w świat: Ta tęsknota za bigosem i polskim jedzeniem była taka trochę z przymrużeniem oka ? Owszem, czasem zdarzało nam się za czymś zatęsknić. Ale jednak kuchnia japońska jest tak różnorodna, że znaleźliśmy mnóstwo potraw, które przypadły nam do gustu. Pokochaliśmy japońskie sushi, które z tym serwowanym w Polsce nie ma nic wspólnego. Jakość i świeżość produktów jest po prostu nieporównywalna. Do tego ramen, który z każdym kolejnym razem smakował lepiej niż poprzedni. No i wszechobecna soja. Wprawdzie do popularnego w Japonii tofu nie do końca się przekonaliśmy, za to edamame – strączki z młodymi ziarnami soi, zupę miso, która powstaje z pasty sojowej oraz natto – fermentowaną soję polubiliśmy bardzo. Chociaż to ostatnie tylko męska część rodziny ? Do tego wołowina serwowana w restauracjach typu yakiniku, czyli z wbudowanym w stole grillem albo yakitori – knajpy specjalizujące się w kurczaku, ale przyrządzonym w taki sposób, że śni się po nocach. No i sukiyaki, które namiętnie jedliśmy zwłaszcza w porze zimowej. Jest to danie przygotowywane w naczyniu nabe, z którego jedzą wszyscy uczestnicy posiłku. Nabe stoi na stole ze specjalnym sosem, do którego wrzuca się cienkie kawałki wołowiny oraz warzywa. Przed spożyciem można je zamoczyć w surowym żółtku. Na koniec do nabe wrzuca się makaron ramen. To znak, że uczta dobiega końca. Przynajmniej część obejmująca sukiyaki ?

Wydaliście książkę o Japonii. To subiektywny przewodnik, w którym pokażecie prawdziwą Japonię, która… jest brzydka?

Rodziną w świat: W Japonii można znaleźć zapierające dech w piersiach widoki, budynki czy miejsca. Ale, na przykład samo Tokio nie należy do najpiękniejszych miast. Owszem, wieczorem oświetlone tysiącem świateł wygląda imponująco. Ale w dzień nie każda dzielnica wygra konkurs na najpiękniejsze miejsca na świecie. Zresztą każda z 20 dzielnic Tokio jest zupełnie inna. A w wielu z nich nie brak gryzących się ze sobą architektonicznie budynków: nowoczesny biurowiec obok walącej się rudery to nie jest rzadki widok. Ale spokojnie, jak ktoś się wybierze do Japonii, to znajdzie całą masę pięknych miejsc. Bo tych, mimo wszystko, nie brakuje. Jest chociażby mnóstwo świątyń, na które można patrzeć godzinami.

 

 

Od razu warto też doprecyzować, że nasza książka nie jest typowym przewodnikiem wskazującym co i gdzie warto zobaczyć. To bardziej zbiór felietonów na przeróżne tematy, które zawierają też praktyczne porady dotyczące tego, jak się nie zbłaźnić w Japonii ?

W czasie pandemii wróciliście do Polski. Dlaczego? Przecież po drodze była Portugalia, która tak się wam spodobała…

Rodziną w świat: Pandemia zbiegła się z końcem kontraktu. Także w planach mieliśmy opuszczenie Japonii na koniec kwietnia. Finalnie, wróciliśmy na początku kwietnia, bo z racji koronawirusa powrót musieliśmy przyspieszyć o 3 tygodnie. Chociaż musimy przyznać, że po zakończeniu kontraktu nie chcieliśmy wracać od razu do Polski, ale korzystając z okazji, odwiedzić jeszcze Australię i Nową Zelandię. Niestety, granice zamknięto i powrót do Polski był jedynym rozwiązaniem. Po powrocie do Polski, wybraliśmy się samochodem na kilkutygodniową podróż po Europie. I rzeczywiście miesiąc byliśmy w Portugalii, która bardzo nam się spodobała. Ale z racji kwestii zawodowych i prywatnych, wróciliśmy do Polski. Choć mamy nadzieję, że jeszcze Portugalię dane nam będzie lepiej poznać.

Kiedy zamierzacie znów wyruszyć w podróż? Spodziewacie się dziecka, które przecież też będzie chciało poznać cały świat, jak wy!

Rodziną w świat: Póki co, czekamy na drugą podróż w rodzicielstwo ? I mamy nadzieję, że drugie dziecko, podobnie jak pierwsze, złapie podróżniczego bakcyla. Jak tylko oswoimy się z nową rzeczywistością, to planujemy kolejne podróże. Lista krajów, które chcemy odwiedzić ciągle się wydłuża, więc lekko nie będzie ?

Wszystkiego dobrego dla was ?

Rodziną w świat: Dziękujemy ?

Rodzina w Japonii Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Rodziną w świat

Podróżnicy, autorzy bloga Rodziną w świat. Wydali książkę Japonia. Subiektywny przewodnik nieokrzesanego gaijina.