
Nowa Zelandia, nowy dom
Monika Warszawska całe życie zajmowała się administracją. Skoro jednak można pracować w Polsce, to równie dobrze można to robić? w Nowej Zelandii? Czasem marzenia się spełniają! Posłuchajcie, jak się żyje w tej niezwykłej krainie.
GFW: Pracujesz jako doradca ds imigracyjnych w Nowej Zelandii. Jak to się stało? I w jaki sposób pomagasz innym?
Monika Warszawska: Proces imigracyjny do Nowej Zelandii do łatwych nie należy, dlatego gdy ja sama przez niego przechodziłam, korzystałam z pomocy profesjonalnego doradcy ds. Imigracyjnych, który wiedział jakie opcje wizowe są dla mnie dostępne, co powinno zostać załatwione, i złożone do Urzędu Imigracyjnego.
Byłam zadowolona z jego usług i pomocy dlatego też ?po cichu? marzyłam, aby stać się jednym z nich i pomagać innym. Postanowiłam ukończyć studia podyplomowe i złożyć wniosek o licencję. Udało się!
Obecnie pomagam zarówno migrantom od początku całego procesu imigracyjnego, jak i tym, którzy otrzymali list z Urzędu Imigracyjnego z prośbą o dodatkowe informacje.
Wszystkie fot.: Monika Warszawska
Przekierowuję ich do odpowiednich firm rekrutacyjnych, pomagam w załatwianiu formalności przy rejestracji ich zawodu (jeśli jest taka potrzeba).
Jeżeli nie wiadomo, czy dana osoba ma szansę na wizę, wówczas przygotowuję pisemny raport, oceniający kwalifikacje, doświadczenie zawodowe oraz doradzam jakie warunki będą musieli spełnić aby złożyć wniosek o wizę.
Czasem zgłaszają się osoby z prośbą o pomoc przy aplikacji o obywatelstwo.
GFW: Jak ci się żyje w Nowej Zelandii? Dla nas to kraina pięknych widoków i drogich hoteli? A jaka jest codzienność?
Monika Warszawska: Mieszkam w Nowej Zelandii od ponad 8 lat, zawsze w małych miasteczkach, gdzie mam możliwość poznać typowe życie Nowozelandczyków: ich styl życia, sposób myślenia oraz kulturę.
Większość osób jest bardzo sympatyczna i chętna do pomocy. Myślę, że życie jest tu spokojniejsze, mniej jest biurokracji (poza sprawami imigracyjnymi). Paszport NZ można załatwić online, a ja ukończyłam studia, mieszkając w małej mieścinie. Wiele spraw można załatwić telefonicznie lub mailowo.
GFW: Zwiedzasz Nową Zelandię? Czy stała się dla Ciebie całkiem zwyczajna?
Monika Warszawska: Początkowo finanse mi na to nie pozwalały, niestety NZ do tanich nie należy. Mam zaledwie 4 tygodnie urlopu, a to za mało, by zobaczyć całą NZ. Parę razy objechałam południową wyspę, mieszkałam w bardzo turystycznym (latem) miasteczku Golden Bay, miałam ?pod nosem? różne plaże, mnóstwo lasów. To pozwalało mi ładować baterie na kolejny tydzień, czasem po dłuższym weekendzie miałam wrażenie, jakbym wróciła z tygodniowych wakacji.
Od początku tego roku mieszkam w Taranaki. Tu zupełnie inna Nowa Zelandia: wulkan, czarne plażę i mało gór. Parę razy byliśmy w Taupo, które jest nietypowym miasteczkiem oraz Wellington. Chcę zwiedzać więcej, ale na razie czas mi na to nie pozwala.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Uwielbiam robić zdjęcia, które można zobaczyć na moim Instagramie (monwar2015).
Nie wiem, czy kiedykolwiek NZ stanie się dla mnie zwyczajnym krajem. Zawsze mnie zaskakuje, że ludzie po pracy ludzie idą się zrelaksować na plażę, popływać lub posurfować. Dla mnie to inny świat, chyba zawsze taki pozostanie. No i święta latem – do dziś myślę ze to normalny, długi weekend latem (śmiech).
GFW: A jacy są lokalsi? Jak cię przyjmują?
Monika Warszawska: Moje doświadczenia z Kiwi czy innymi obywatelami świata mieszkającymi w NZ jest bardzo pozytywne. Nigdy nie odczulam dyskryminacji czy poczucia, ze jestem gorsza. Zawsze otrzymywałam dużo wsparcia. Na przykład nauczyciel angielskiego chciał mnie za darmo uczyć tego języka, bez żadnych opłat, za to liczył, że coś dla niego upiekę. Nigdy nie byłam ogrodnikiem, a mimo to większość starała się pomoc mi w moim ogródku, pokazać co gdzie powinnam posadzić, co gdzie będzie lepiej rosło.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zawsze mam z kim iść na kawę.
Być może tak właśnie się dzieje w małych miasteczkach, a nie wielkich miastach, jak Wellington czy Auckland.
Czasem tylko lokalsi dziwią się, że to ja zajmuję się imigrantami. Ostatecznie jednak zawsze przyznają, że przecież to ja wiem o tych procedurach najwięcej, skoro sama przez to przeszłam (śmiech).
GFW: Nowa Zelandia może się okazać rajem do zwyczajnego życia, czy ma też swoje mroczne strony?
Monika Warszawska: Oj, jest bardzo droga! Zwłaszcza ryby, które lubię. Za to wino tanie (śmiech).
GFW: W takim razie, kto wie, może spotkamy się kiedyś? 😉