
(Nie) patrz w dół
Poszukując informacji na temat highliningu, od razu natrafiłam na filmy Wojtka Kozakiewicza. To, co zobaczyłam to kawał świetnego materiału i oczywiście adrenalina w czystej postaci. A sam sport? Jak mówi Wojtek: ?Polska jak i samo polskie środowisko highlinowe jest bardzo wyjątkowe. Powodem tego jest największy na świecie festiwal highlinowy odbywający się w centrum miasta – w Lublinie?.
GFW: Highlining to sport? Sztuka? Sposób na odreagowanie? Bo mnie raczej skóra cierpnie? A z drugiej strony podziwiam!
Wojtek Kozakiewicz: Highlining zrodził się niejako ze wspinania, więc na pewno jest w nim sporo czynnika sportowego. Skupienie, wytrwałość czy wola walki z samym sobą, oprócz umiejętności równowagi, to cechy potrzebne, aby móc uprawiać ten sport. Aspekt psychiczny jest oczywiście również bardzo istotny. Paradoksalnie, jeżeli nie jest się wystarczająco zrelaksowanym, ciężko jest nawet wstać na taśmie. A pamiętajmy, że jest się kilkadziesiąt czy kilkaset metrów nad ziemią. Wrażenie zawieszenia w przestrzeni, przebywania tam, gdzie latają tylko ptaki, jest piorunujące. Slacklining można uprawiać nisko nad ziemią, wysoko pomiędzy szczytami, w parku w mieście, można zmagać się z długimi taśmami, można na krótkich taśmach robić triki lub pokonywać highliny bez asekuracji. Od samego początku, każdy może znaleźć coś dla siebie, aby później móc wybrać własną drogę.
GFW: W sumie to uwielbiamy wariatów. A gdzie robiłeś swoje filmy? I skąd pomysł, aby filmować właśnie highlining?
Wojtek Kozakiewicz: Moja przygoda z highliningiem, a raczej z jego filmowaniem, rozpoczęła się również od wspinania. Uprawiam ten sport od 2004 roku i kilka lat temu, na ściance wspinaczkowej we Wrocławiu, poznałem Janka Gałka – prekursora slackliningu w Polsce. Ja biegałem z aparatem, a Janek chodził po taśmach i nasza współpraca wydała się czymś naturalnym. Wcześniej fotografowałem głównie wspinaczy, więc było to coś nowego i świeżego. Zaczęliśmy od lokalnych projektów, które z czasem zaczęły ewoluować w poważniejsze zadania zarówno dla nas, jak i osób, z którymi współpracowaliśmy.
GFW: Polacy się tym interesują? Wielu jest śmiałków?
Wojtek Kozakiewicz: Polska, jak i samo polskie środowisko highlinowe, jest bardzo wyjątkowe. Powodem tego jest największy na świecie festiwal highlinowy odbywający się w centrum miasta – w Lublinie. Co roku przyjeżdża tam ponad 200 sportowców, z czego połowa z nich z Polski, a druga połowa z całego świata np. z Brazylii, Chin, Izraela, Stanów Zjednoczonych czy Czech, Niemiec, Francji. Przez cztery dni, w całym mieście nad ulicami rozwieszone są taśmy. Najdłuższe i najwyższe – pomiędzy budynkami Urzędu Wojewódzkiego, najbardziej spektakularne – pomiędzy wieżami kościoła, a najwięcej highlinerów można zobaczyć nad płytą lublińskiego rynku. Można spróbować swoich sił na taśmie, jak również spotkać na ulicy śmietankę highlinowego świata. Atmosfera jest niezwykła, ponieważ sport, który, tak naprawdę powstał gdzieś na odludziu w górach, jest pokazywany szerokiej publiczności.
GFW: A jak się do tego wszystkiego ma projekt G4G? I gdzie był realizowany?
Wojtek Kozakiewicz: Sam projekt Girls For Girls został stworzony z inicjatywy kilku dziewczyn chodzących po taśmach, aby promować ten sport wśród kobiet. Każda z nich jest wiodącą highlinerką w swoim kraju, a Faith Dickey można uznać za najlepszą na świecie. Dla mnie takie połączenie charakterów i chęć eksperymentu wizualnego, na który to pozwalają niekomercyjne projekty, stworzyło propozycję nie do odrzucenia. Wiedziałem również, że highline o nazwie „Wide Space” w Górach Sokolich jest jednym z najpiękniejszych w Polsce, więc połączenie tych wszystkich czynników zrodziło krótki film G4G, pokazujący, że dziewczyny też potrafią chodzić po taśmach.
GFW: Kochasz filmować sporty ekstremalne? Czy chodzi raczej o to, kim są ludzie stojący za tymi wyczynami? A może zależy ci na oszałamiających ujęciach i miejscach, bo sceneria zwala z nóg, przyznaję.
Wojtek Kozakiewicz: Ludzie zawsze są na pierwszym miejscu. Interesująca sceneria jest dodatkiem – koniecznym, ale wciąż dodatkiem. Dotyczy to każdego sportu, o którym tworzę film. Czy pracuję z highlinerami, wspinaczami czy zawodnikami uprawiającymi inne sporty outdoorowe. To oni zawsze są najważniejsi – to jacy są, co ich motywuje i napędza, żeby robić tak niezwykłe rzeczy. To, że sam uprawiam wspinaczkę powoduje, że od podszewki znam mechanizmy rządzące w sportach jej pokrewnych. Wiem, gdzie są granice, wiem, co mogę, a czego nie powinienem robić. Wiem, jak zachować się wisząc nad wspinaczem na linie 1000 metrów nad ziemią czy kiedy ktoś przechodzi highline bez asekuracji. Większości rzeczy nie da się wyreżyserować, trzeba być bardzo cierpliwym i uważnym, tylko wtedy można dostać nagrodę w postaci niezwykłej historii, kilku ujęć czy zdjęcia.
Z Wojtkiem Kozakiewiczem rozmawiała Danuta Awolusi