
Nie ma już nic
Weź globus i w miejscu, gdzie jest Polska wbij długopis tak mocno, by zrobić dziurę. Potem przystaw oko i zobacz, co jest po drugiej stronie. Pewnie jakiś niebieski kawałek i kilka kropek, które mogą być odpryskami farby. A te kropki właśnie, to jedno z najpiękniejszych miejsc, w którym zakochaliśmy się po uszy. To chyba tam będę budował dom z liści palmowych, a telefon komórkowy wrzucimy do krateru wulkanu. Ten raj na ziemi, o którym chcę opowiedzieć, trzynastego marca został niemal doszczętnie zniszczony przez cyklon Pam?*
Marzenie?
W pokoju gościnnym na dziesiątym piętrze u ciotki było tak: krzywa palma, tuż przy lazurowej wodzie, piasek biały. Raj ? myślałem strzelając balony balonówą. Ciotka częstowała wędlineczką i pomidorkiem a jednak coś innego przykuwało wtedy moją uwagę. Fototapeta.
Kilkadziesiąt lat później poznałem miejsce, które zawsze będzie dla mnie rajem. Poznałem ludzi mieszkających na Vanuatu. Myślę o naszych przyjaciołach z wulkanicznej wyspy Tanna.
Przyjaciele, co stracili wszystko?
O Sam, której chatkę i jej uprawę soczystych owoców paw paw pewnie zmiotło. Pączkujące krzewy kawy, tuż obok blaszany budynek, w którym ją składowali. Tego też już nie ma. Kawałek skalistego brzegu, którym się opiekowała, omiatała liście i zbierała kokosy… Teraz sterczące badyle palm bez liści…
Myślę o Karstenie, którego niedawno kupiony zbiornik na deszczówkę na pewno pofrunął gdzieś daleko w dżunglę. Pamiętam, jak wyszedł nam na powitanie. Pamiętam jaki był dumny z nowego nabytku, na który długo zbierał. Jego żona Joyce, prowadząca gospodarstwo w warunkach skrajnej biedy. Jej kuchnia, kryta lekkim dachem z liści, miska i kawałki gumowego węża. Za małym oknem, a za nim jak neon – stożek wulkanu tryskający groźnie lawą. Cyklon zabrał im wszystko. Wulkan pozostał.
Z Louisem na kavie
Jak mężczyźni w Polsce, chcą pogadać jak mężczyźni, w Polsce, to idą na piwo albo wódkę. Z Louisem, którego dopiero poznałem, poszedłem na kavę, do baru kavowego. Kobiety nie mają wstępu. Faceci żują narkotyczne korzenie kawy, by później z wyplutej mazi zrobić szarą zawiesinę, którą potem piją. Palą tytoń skręcony w kawałek papieru i nic nie mówią. Czasem ktoś do ogniska dorzuci. Dumają, wpatrując się w ogień. Żułem, piłem I paliłem razem z nimi.
Pamiętam, gdy na plaży siedzieliśmy na ławeczkach przeznaczonych do suszenia ryb. Chwalił się, że on je zrobił. Dziś tego nie ma. Po palmowej, półotwartej szopie, która była miejscem ich spotkań, nie ma dziś śladu. Ale Louis prawie nie potrzebował pieniędzy do życia.
– Muszę mieć na mydło i coś do ubrania. No i nóż. Tyle mi wystarczy. Jak jestem głodny, to wezmę wędkę I złapię rybę albo homara. Jak nie to zjem pomarańczę ? mówił.
Taki żywot prowadził. Jak jest dziś, po cyklonie? Nie stracił majątku, na który pracował całe życie. Siedzi na plaży i patrzy w dal, skrobiąc się po głowie. Gdy odwróci wzrok zobaczy dywan dżungli sprasowanej przez cyklon. Myśli o przyszłości w innym wymiarze niż my. Nie ma rozpaczy, jaką znamy my, z naszych smutnych filmów i naszych smutnych książek. Za tydzień, lub dwa, jak zdobędzie narzędzia i trochę gwoździ, zbuduje jakiś szałas dla żony i dzieciaków. Potem uda mu się odbudować ich zgładzoną chatkę. Drodzy Przyjaciele, do zobaczenie wkrótce, trzymajcie się dzielnie.
Więcej zdjęć z na naszym blogu, zapraszamy.
Auorzy: Travelnauci
Tekst Marcin, zdjęcia Dorotka
*Cyklon Pam, który 13 marca 2015 uderzył w Vanuatu, był jednym z najgroźniejszych huraganów pacyficznych. Prędkość wiatru osiągała 257 km/h w porywach przekraczała 300 km/h. Był to pierwszy tak silny i tak bardzo niszczący huragan, jaki uderzył w to jedno z najbiedniejszych państw na świecie. Rząd Vanuatu ogłosił klęskę żywiołową. Prezydent Baldwin Lonsdale nieprzerwalnie prosi o pomoc i jednocześnie apeluje, że bez innych państw, Vanuatu nie ma żadnych szans na odbudowę, na jakiekolwiek dalsze funkcjonowanie. W pomoc Vanuatu zaangażowały się pobliskie kraje, głównie Australia i Nowa Zelandia.