
Młodość i geniusz za obiektywem
Kiedy oglądam jej zdjęcia, jestem tak zachwycona, że zapominam o upływającym czasie. Mijają minuty, a ja patrzę na cuda przyrody, na sycące kolory, na świeżość. Chcę więcej! I nie mogę uwierzyć, że Iza Łysoń [fanpejdż] ma dziewiętnaście lat (no, od niedawna dwadzieścia), a w głowie tyle pomysłów. Talent, warsztat, pasja. To zaszczyt gościć ją w progach goforworld!
GFW: Naprawdę masz dziewiętnaście lat? (śmiech).
Iza Łysoń: Naprawdę dziewiętnaście, jeszcze przez calutki tydzień!
GFW: Twoje zdjęcia przyrody zwalają z nóg? Jak długo dochodziłaś do takiego poziomu? Jesteś samoukiem?
Iza Łysoń: Fotografuję już niespełna 8 lat i, może trochę wstyd się przyznać, ale nigdy nie przeczytałam żadnej książki o fotografii, a moja wiedza o tym, jak to wszystko właściwie działa jest niewielka i bardzo intuicyjna. Uczyłam się głównie podglądając zdjęcia innych fotografów i robiąc swoje. Pierwsze 100 000 jest najtrudniejsze, potem coraz częściej zdarza się udany kadr!
GFW: Czym robisz zdjęcia?
Iza Łysoń: Obecnie fotografuję Nikonem D610 z teleobiektywem Nikkora 70-200mm f/2.8 VR II do zdjeć w ruchu, Sigmą 85mm f/1.4 idealną do portretów, Sigmą fisheye 15mm f/2.8, którego główną funkcją jest tworzenie śmiesznych portretów piesków z nieproporcjonalnie wielkimi nosami i Sigmą ART 35mm f/1.4 (do czego ona właściwie służy? Chyba coś pomiędzy dwoma poprzednimi szkłami + portrety w krajobrazie). Po wpakowaniu tego do plecaka fotograficznego wychodzi około 8 kilogramów sprzętu, nie polecam na długie wycieczki!
GFW: A jak to jest z fotografowaniem zwierząt? Ile trzeba w to włożyć cierpliwości? Często wracasz ?z niczym?? I gdzie powstawał zdjęcia lisa? Opowiedz więcej o tych arcydziełach!
Iza Łysoń: Wydaje mi się, że cierpliwość nie jest tak ważna jak zrozumienie natury zwierzęcia i zaakceptowanie jej. Po prostu muszę pamiętać, że fotografuję lisa, a one raczej nie mają w zwyczaju zastygać w bezruchu czekając, aż skomponuję idealny kadr. Trzeba działać szybko i intuicyjnie. Chyba, że akurat lisi model postanowi zwinąć się w kłębek i zasnąć, co wydarzyło się na jednej sesji.
Zdjęcia Freyi powstały w Bolimowskim Parku Krajobrazowym, czyli w miejscu, do którego Roksana, właścicielka lisa, zwykle wychodzi z nim na spacery. Każda taka sesja to około dziesięciokilometrowy spacer (przypominam o 8 kilogramach w plecaku!), podczas którego szukamy ciekawych miejsc do wykonania fotografii. Gdy już je znajdziemy, musimy zachęcić Freye do pozowania. Ewentualnie lis robi co chce, a ja biegam za nim próbując uchwycić idealną pozę.
Właściwie teraz już nie zdarza mi się wrócić z sesji zdjęciowej bez takiego kadru, który mogłabym pokazać światu. Nie jest to tylko zasługa wzrostu moich umiejętności fotograficznych, ale także tego, że każdy z moich czworonożnych modeli (zwykle są to psy, lisy (jak na razie) fotografuję okazyjnie) jest inny, na swój sposób ciekawy, a ja nauczyłam się uchwycać to na zdjęciach.
GFW: National Geographic już publikowało twoje zdjęcia? Co dalej?
Iza Łysoń: Mogliby mnie w końcu zatrudnić (śmiech)! A tak na poważnie ? niezależnie od tego, czy moje zdjęcia będą znajdować szerokie grono odbiorców czy nie, będę wykonywać je dalej, bo jest to najlepszy sposób na odstresowanie się i oderwanie od codzienności. Fotografując skupiam się tylko na modelu i tej części świata, którą chcę uchwycić wraz z nim na zdjęciu. Nic innego się nie liczy, problemy codziennego życia odchodzą na dalszy plan.
GFW: Podróżujesz czasem? Masz marzenie, które chciałabyś uwiecznić na zdjęciach?
Jeśli tylko była by taka możliwość, podróżowałabym ciągle. Nie umiem siedzieć w domu i oddawać się błogiemu lenistwu. Tylko w ubiegłym roku udało mi się zobaczyć Maderę, Karpathos, malownicze jezioro Bokod i pojeździć trochę po Polsce. Teraz marzy mi się Norwegia, Islandia, Nowa Zelandia, wycieczka w Alpy wraz z moim psem (choć staram się namówić Roksanę, żeby pojechać tam wraz z lisiczką Freyą) i podróż tramwajem na pętlę o intrygującej nazwie – ?Elektromontaż? w Krakowie. Mam nadzieję, że uda się zrealizować choć maleńką część tych planów!