
Metro w Korei Północnej
O codziennym życiu w państwie rządzonym przez Kim Dzong Una wiemy niewiele. Do niedawna prawie nic nie wiedzieliśmy na przykład o metrze w stolicy, Pjongjang. Ale to się akurat zmieniło.
Dotychczas dało się znaleźć zdjęcia i nagrania z dwóch stacji północnokoreańskiego metra. Wiele osób przypuszczało, że tak naprawdę żadnego metra nie ma – że są tylko te dwie stacje, kawałek toru, kilka wagonów i statyści. A wszystko po to, by pokazać, że Korea Północna nie została sto lat w tyle za światem kapitalistycznym.
Ostatnio jednak australijski fotograf Elliot Davies otrzymał pozwolenie na jazdę koreańskim metrem i okazało się, że istnieje ono naprawdę. I ma nawet dwie linie – jak nasze, warszawskie.
Podróż północnokoreańskim metrem to wyjątkowe doświadczenie. Ot, choćby zjazd ruchomymi schodami ponad sto metrów pod ziemię. – Czterominutowa podróż, podczas której nikt nie biega, nie przepycha się – opowiada fotograf. – Nikt nie rozmawia ani się nie śmieje.
Nikt też nie bawi się smartfonem, nikt nie ma w uszach słuchawek. A na stacji, zamiast wszechobecnych zwykle reklam, nacjonalistyczne mozaiki i murale, portrety zmarłych przywódców. No i jeszcze rewolucyjne hymny lecące z głośników.