Menonici z Boliwii Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Menonici z Boliwii

Maja Hawranek i Szymon Opryszek z Intoamericas.com. Prelegenci festiwalu `Poza Szlakiem` w niezwykłym reportażu… Ich bohaterowie nie piją, nie palą, nie mają prądu i wody bieżącej. Jeżdżą za to karocami. Niesamowita społeczność we wschodniej Boliwii.

Jest zupełnie cicho i ciemno. Światło gazowej lampy z kuchni nie dosięga tarasu. Rozpoznajemy pokaźny nos Isaaca Lebbona, naszego gospodarza, ale Peter i Miriam, jego syn i synowa, to tylko sylwetki. On wysoki, szczupły, w takich samych ogrodniczkach, co Isaac. Ona ciężka, przysadzista, w sukience, jaką noszą wszystkie menonitki. I czarnej chustce, którą zakłada, od kiedy wyszła za mąż.

Peter i Miriam mieszkają po sąsiedzku, przyszli do Isaaca zainteresowani samochodem, który stanął na jego parkingu. To dla nich niecodzienny widok. Nie można tu jeździć autami ani motocyklami, do transportu służą bryczki i konie.

Wśród menonitów

Jesteśmy w kolonii menonitów Santa Rita na wschodzie Boliwii. Jej mieszkańcy żyją obok współczesnego świata. Nie słuchają radia, nie oglądają telewizji, nie używają komórek. Nie podłączają się do prądu ani kanalizacji. Nie piją, nie palą, nie tańczą ani nie grają w piłkę. Skupiają się na uprawie ziemi i hodowli zwierząt. Między sobą rozmawiają tylko w plattdeutsch, archaicznej odmianie języka dolnoniemieckiego. Rządzą się swoim, quasi-biblijnym prawem. Menonici to odłam anabaptystów, który powstał w XVI wieku w Holandii (od nich z kolei w XVII wieku odłączył się Jakub Amman, założyciel wspólnoty amiszów). Do Boliwii przyjechali w latach 50., głównie z Meksyku, Paragwaju i Kanady. Dziś mieszka ich tu ok. 60 tys.

 

Miriam. Inna niż wszystkie

Siedzimy na tarasie domu rodziny Lebbonów w czymś w rodzaju kręgu. Żona odrobinę za mężem, jakby w drugim rzędzie.

How are you? – zagaja nieśmiało Miriam. Jesteśmy zdziwieni – większość kobiet nie zna nawet hiszpańskiego, choć urodziły się w Boliwii.

– Przyjechałam tu z Kanady kilka lat temu. Po hiszpańsku mówię jeszcze średnio, ale z mężem i tak rozmawiamy tylko w plattdeutsch – tłumaczy. – Mi sister została w Kanadzie. Bardziej mi się podoba over there. Over here jest za gorąco.

Miriam jest nietypową menonitką jeszcze przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, ma 30 lat i żadnych dzieci. Jej teściowa, Sara Lebbon, urodziła ich czternaścioro, ostatnie w wieku 42 lat, a nie jest rekordzistką. Sukienki Miriam czepiają się jedynie dwa udomowione kundle.

Po drugie, chciałaby się uczyć. A menonici z tradycyjnych kolonii chodzą do jednoklasowej szkoły, w której chłopcy uczą się do 12, a dziewczynki do 14 roku życia.

– Uczą się czytać, śpiewać i liczyć – mówi Isaac, teść Miriam. – Pytacie dlaczego tylko tyle? Asi no mas, tak po prostu jest.

 

Świat nie stanął na głowie

Miriam wzdycha. – Ja chciałbym się dalej uczyć. Angielskiego. Może jeszcze czegoś? Mogłabym być nauczycielką – patrzy przed siebie. Wie, że tutaj to niemożliwe. Musiałaby wyjść z kolonii, porzucić jedyne życie, jakie zna. Jej wyznanie jest odważne, pozwala sobie na nie, bo oprócz nas nikt jej nie rozumie. W kolonii każda zmiana jest przez pastorów postrzegana jako początek apokalipsy. Za jeżdżenie na motorze skazują na tygodniową banicję. Do powrotu potrzebny jest żal za grzechy, obietnica poprawy i sprzedaż pojazdu.

 

 

Isaac przez drzwi wydaje kilka krótkich poleceń w plattdeutsch do niewidocznej dla nas żony. Czterdzieści minut później zaprasza do przestronnej i skromnej kuchni. Na prawo od wejścia znajduje się kuchenka, duży kredens z szerokim, aluminiowym blatem. Naprzeciwko – długi stół kryty olejna farbą i dwie ławy. Na nim mięso z wołowina z domowego chowu, ryż, cebula i pomidory.

Miriam i Peter nie siadają pod oknem za nami, podobno są już po kolacji. Co chwilę do nas zagadują, musimy się odwracać, by nie mówić do nich tyłem.

– A w waszym kraju jest wolna ziemia? – pyta Miriam.

– Ile płacą za litr mleka? – chce wiedzieć Peter. Pyta też, czy widzieliśmy ostatnie wiadomości.

– Nie, dlaczego?

– Bo chciałem wiedzieć, kiedy w końcu spadnie deszcz.

Po kolacji Sara, żona Isaaca, stawia na kredensie dwie miski, jedną z mydlinami, drugą z czystą wodą. Chcemy pozmywać, Sara oponuje, w końcu pozwala się przekonać drugiej kobiecie.

Kiedy zmywam, podchodzi Isaac i pyta:

– U was w domach też tak gotujecie, zmywacie?

– Tak.

Wychodzi z kuchni wyraźnie uspokojony, że jednak świat nie stoi na głowie.

 

Autorzy: Maria Hawranek, Szymon Opryszek, intoamericas.com

Zdjęcia: Gabriella Lundhaw