
Meksyk tańczy
Młoda podróżniczka, która zakochała się w Meksyku i postanowiła sprawdzić, czy ta miłość przetrwa. Jak to jest konfrontować marzenia z rzeczywistością? Natalia zna odpowiedź.
GFW: Dlaczego akurat Meksyk? To jakieś wielkie marzenie czy po prostu przypadek? Jak długa była twoja podróż?
Natalia Arczyńska: Był to przypadek i nie-przypadek. Zawsze marzyłam o Ameryce Łacińskiej. Uczyłam się języka, fascynowała mnie kultura, którą wyobrażałam sobie, jako krainę pełną pogodnych ludzi, gdzie ciągle tańczą, dużo się śmieją i generalnie promienieją. Gdzie słońce świeci wiecznie, lasy są zielone, a miasta błyszczą setkami kolorów. W powietrzu unosi się atmosfera pełna jest indiańskich legend i tajemnic. Brzmi jak sielanka, ale cóż … Nie zawiodłam się!

Fot. architrotamundos.wordpress.com
Nie brałam pod uwagi, że wszak Meksyk jest kolorowy ale może być i niebezpieczny. Jednak nikt i nic nie zdołało mnie przekonać, że może być inaczej. Po prostu musiałam tam pojechać, zobaczyć na własne oczy i… nie rozczarowałam się. Ameryka w niczym mnie nie zawiodła, wręcz przeciwnie – rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Tego, co mnie spotkało nie wyśniłabym sobie. Zastał mnie świat pełen żywych wierzeń, bardzo mocnych tradycji Indiańskich… Symbole majańskie zastawały mnie na każdym kroku. A to na figurce sprzedawanej dla turystów, a to na muralu (których jest tam ogrom), a to jakaś rzeźba, bądź płaskorzeźba na budynku… i wreszcie w samych rysach na twarzach ludzi dookoła. Również dużo słyszałam o tradycjach prehiszpańskich od ludzi – byli bardzo chętni do wszelkich wyjaśnień i większość miała zaskakująco głęboką wiedzę o życiu swoich przodków. Sama miałam niejednokrotnie okazję do doświadczenia tej cywilizacji na własnej skórze, odwiedzając niezliczone ruiny starożytnych miast (nie tylko Chichen Itza – jest ich tam setki 😉 uczestnicząc w tradycyjnych rytuałach i wchodząc do uważanych za świętych Cenotes, czyli podziemnych jezior, uważanych za portale do królestwa Boga podziemii – Xibalby, gdzie dawniej składano ofiary, również z ludzi.
Oprócz starożytnej, już minionej formy duchowości, doświadczyłam jej bardzo mocno u dzisiejszych mieszkańców Meksyku, gdzie bezustannie miesza się wiele wpływów – rodzimych i napływowych, owocując niezwykle ciekawą mieszanką… wszystkiego!
GFW: Mamy wiele stereotypowych wyobrażeń o Meksyku. Które z nich są prawdziwe? I co Ciebie zaskoczyło?
Najczęściej padającym pytaniem podczas moich prelekcji a również w wywiadach, czy w rozmowach o Meksyku jest pytanie o bezpieczeństwo. Gdy myślimy o Meksyku, często przed oczami wyobraźni ukazują nam się ciemne zaułki wielkich miast, w których czai się mafia, lub inny obraz – pustynia z kaktusami, grubi panowie z wąsem wcinający tacos, w szerokich sombrero na głowie i z rewolwerem u pasa, opierającego się o drewniany budynek, na którym widnieje napis Saloon, a dookoła biegają szakale. I jeszcze otaczają go kaktusy. Nie neguję tego obrazu, gdyż nie byłam we wszystkich regionach Meksyku, jednak należy pamiętać o tym, że Meksyk jest ogromnym państwem, wielkości zbliżony do całej Europy. Sami Meksykanie mówią, że każdy region jest jak inny kraj. Ogromna różnorodność kulturalna, inna muzyka, tańce, jedzenie, krajobrazy, dialekty…
Natalia Arczyńska: Regiony które ja odwiedziłam były zupełnie inne. Południe Meksyku, czyli stany Jukatan, Quintana Roo, Campeche, Chiapas to praktycznie wszystko dżungla. Dżungla, góry i plaże z nielicznymi i niezbyt dużymi miastami. Trafiłam więc częściowo nieświadomie do chilloutowego raju, gdzie na każdej ulicy ktoś gra muzykę „do kapelusza” (co ja też w niedługim czasie zaczęłam robić, rezygnując z „normalnej” pracy). Jest to bowiem niezły zarobek. Był to świat pełny uśmiechniętych, wyluzowanych ludzi, z którymi nawiązywanie kontaktów jest dziecinnie łatwe.
Pamiętacie czasy hipisów? Ja nie pamiętam, ale nie muszę 😉 w Meksyku trwa właśnie odrodzenie tego ruchu, coraz więcej osób decyduje się na alternatywne sposoby życia, stąd tyle muzyków, artystów, akrobatów, wyrabiaczy biżuterii i wszelkiego rodzaju rękodzieła na ulicach. Z nimi najczęściej się kumałam.
GFW: Czy jako kobieta w podróży byłaś traktowana inaczej? Wiem, ze niektóre podróżniczki wręcz nie mogą się opędzić od chętnych do pomocy 😉
Natalia Arczyńska: Nie wiem czy byłam traktowana inaczej, bo nie mam porównania (nigdy nie byłam mężczyzną). Jednak faktem jest ze jako biała kobieta miałam w Ameryce Centralnej wyjątkowo duże powodzenie. Przydawało się to, szczególnie przy łapaniu stopa, który był moim głównym środkiem transportu. Przydawało się również przy rozmowach i poznawaniu obcej kultury, bowiem mężczyźni rwali się żeby mi wszystko wyjaśnić i opowiedzieć. Byli bardzo mili i kulturalni, zawsze odnosiłam wrażenie, ze robią to z czystej sympatii, nie czułam, ze oczekują czegoś w zamian. Ogólnie spotkanie osoby z obcego kraju nie tylko dla mnie było atrakcja, ale również dla nich. Wypytywali się o różne rzeczy o życiu w Polsce, a najczęstszym pytaniem było czy mamy tam śnieg (hehe). Wracając do mężczyzn to o ile w Meksyku byli oni bardzo kulturalni i z klasa, to już w Gwatemali nie było tak milo. Nie spotkałam się z takim szacunkiem, czasem czułam bardziej roszczeniowość z powodu tego ze jestem biała i w domyśle mam dużo pieniędzy. Jako że podróżowałam po miejscach mniej turystycznych, a często wcale nie turystycznych, spotykałam bardzo różnych ludzi. Gwatemala wyróżnia się zupełnie inną mentalnością niż Meksyk, ludzie są tam podejrzliwi w stosunku do obcych i niezbyt otwarci. Nie odradzam odwiedzenia tego pięknego, bardzo różnorodnego kraju, który jest nazywany „Sercem świata Majów”, ale uważam, że trzeba mieć się tam na baczności.
O ile południe Meksyku jest mega bezpieczne do podróżowania, o tyle Gwatemali nie polecałabym jako cel samotnej podróży. W Gwatemali przekonałam się jak wygląda 3-ci świat.
GFW: Masz 22 lata i całe życie na podróżowanie. Gdzie teraz?
Natalia Arczyńska: Po podróży życia do Meksyku postanowiłam odetchnąć trochę, podbudować budżet i nie planowałam wyjechać w najbliższym czasie, jednak wygląda na to, że chyba podróże same za mną podążają, albo to jakieś moje przeznaczenie, ponieważ okazało się, że dostałam pracę w Turcji. Przez najbliższe 8-9 miesięcy będę mieszkać w tym orientalnym kraju. Dokonuje się więc oto, czego chciałam – zadomowię się gdzieś jednocześnie podróżując i doświadczając innej kultury!
Po zakończeniu kontraktu na pewno chcę pojechać dalej! Podczas pobytu w Meksyku zakochałam się w Ameryce Łacińskiej, więc chcę dalej ją odkrywać. Pragnę poznać pozostałe regiony Meksyku, do których nie miałam okazji dojechać. Przekonałam się o wielkim bogactwie kulturalnym tego kraju, jest on poniekąd mi już bliski, znam schematy ludzi i społeczeństwa, także do Meksyku wróciłabym jak do domu! Marzy mi się również Brazylia z całą jej charakterystyczną przyrodą lasów Amazońskich, chciałabym zgłębić się w tej dżungli, zrobić trekking, spływ czółnem – taki survival 🙂 Brazylia wydaje mi się być ciekawa ze względu na taneczność jej mieszkańców, ale przede wszystkim portugalski to jest nowy dla mnie język do nauczenia 🙂 Ciekawi mnie Kolumbia, wyspy Karaibów (przede wszystkim Kuba – nie ma chyba drugiej tak specyficznej wyspy!), chciałabym odwiedzić USA i napawać się jazzem w Nowym Orleanie, a jak miałabym zamieszkać kiedyś w Ameryce, to wybrałabym Argentynę!
Oprócz Ameryki interesuje mnie Bliski Wschód i kultura Arabska, jak również Afryka oraz Indie i Azja Południowo-Wschodnia. Próbuję, chociaż wiem, że pewnie nie starczy mi życia na to wszystko 🙂