
Mama, ja latam!
Sok owocowy rozlewający się w samolocie… Landrynki, które pomagają w trakcie lotu (znacie problem zatykających się uszu?). Butelki z odmierzoną ilością mleka… Magda Mazur o lataniu z małymi dziećmi mówi prosto i na temat: „Czy naprawdę dziecko woli siedzieć w foteliku całą dobę niż spędzić w samolocie dwie godziny?”. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w pierwszym tekście w ramach akcji „Ja podróżuję!”
Niezwykła kobieta. Matka. Podróżniczka. W ciągu ostatnich siedmiu lat mieszkała z rodziną w pięciu różnych krajach, m.in. w Hongkongu. Obecnie pisze dla goforworld.com z USA i dzieli się wyjątkowo cenną wiedzą – jak latać z dziećmi? O sobie mówi: „Jak to możliwe, że tak często zmieniamy miejsce zamieszkania, prowadzę firmę i wychowuję czworo dzieci? Nie wiem”. Za to my wiemy, że wszystko jest możliwe!
GFW: Czy jakoś się pani przygotowuje do takich samolotowych wypraw z dziećmi?
Magda Mazur: Oczywiście, nawet gdy sama lecę to przygotowuję się do podróży, a tym bardziej z dziećmi. Wszystko zależy od tego gdzie lecimy, w jakim wieku jest dziecko, czy będzie to krótka podróż małym samolotem, czy będzie to bardzo długa podróż dużym samolotem, czy będziemy się przesiadać i jeżeli tak, to gdzie i jak długo będziemy czekać na kolejny samolot. Ostatnim razem lecąc z dziećmi z Polski do USA, samolot z Warszawy spóźnił się godzinę co spowodowało, że nie zdążyliśmy na samolot do Waszyngtonu. Ku uciesze moich dzieci byliśmy zmuszeni nocować (na szczęście na koszt linii lotniczych) w hotelu. Latając z małymi dziećmi trzeba się przygotować jak na parodniowy wyjazd, czyli zabrać ubrania na zmianę, jedzenie na drogę (mało które dziecko zje to, co serwują w samolotach) itd. Wydaje się, że duże dziecko to już nic na siebie nie wyleje, ale nic bardziej mylnego: w ciasnym samolocie bardzo łatwo coś na siebie wylać, trzeba pamiętać o ciśnieniu, które powoduje, że wszelkie soki które mamy, dosłownie „wybuchają” przy otwarciu, wylewają się w torbie itd.
Niezależnie od wieku malucha trzeba wziąć bagaż podręczny, a więc:
– ubrania na zmianę,
– wodę do picia,
– jedzenie/mleko modyfikowane,
– chrupki, ciastka, landrynki (pomagają gdy zatykają się uszy dzieciom),
– chusteczki lub papier toaletowy,
– mokre chusteczki,
– ja wożę ze sobą także mały płyn antybakteryjny,
– pieluszki jeżeli dziecko nosi – dużo pieluch – w podróży mam wrażenie dzieci więcej się załatwiają 🙂
– ulubione zabawki, grzechotki, tablet, książeczki, flamastry,
– szczoteczki do zębów,
– mały ręcznik,
– ciepłe ubrania nawet latem – w samolocie zawsze jest zimno, bo jakby było ciepło to by brzydko pachniało 🙂
– ja zawsze mam mały kocyk,
– i cała reszta jak dokumenty, ładowarki, itd.
Jeżeli lecimy z niemowlakiem to warto mieć nosidło, lub chustę. Bardzo to ułatwi trzymanie dziecka, kiedy nasze ręce mogą być zajęte bagażem podręcznym. Dodatkowo trzeba wziąć kremy do pupy, dużo pieluch, żeby dziecko często przewijać, czapeczkę nawet jak jest lato, bo w samolocie jest chłodno, pieluszki tetrowe czy matę do przewijania maluszka. Szal lub chustę do zasłonienia malucha podczas karmienia piersią (nie wiemy koło kogo będziemy siedzieć, a jeżeli zdarzy się mieć za sąsiadów rodzinę muzułmańską widok gołej piersi będzie bardzo dla nich gorszący). Jeżeli niemowlę jest karmione butelką, warto mieć kilka butelek zapasowych, gdzie jest już odmierzona odpowiednia ilość mleka. Bardzo trudno będzie dobrze umyć taką butelkę czy tym bardziej wyparzyć, natomiast stewardesy mają gorącą wodę, którą można przepłukać taką butelkę.
Jeżeli dziecko jest wystarczająco duże, przed podróżą trzeba wcześniej mu opowiadać, że będzie lecieć samolotem, że może być to długa podróż, że będzie przesiadka, że może być ciasno, że mogą się uszy zatkać. Warto dać dziecku samemu się spakować, we własną walizkę, za którą będzie odpowiedzialne.
GFW: Czy linie lotnicze jakoś ułatwiają życie?
Generalnie tak. Wszystko zależy od linii lotniczych i ich przepisów, oraz tak naprawdę od pracowników. Zawsze należy prosić o pomoc, nie wstydzić się pytać i prosić, zwłaszcza jeżeli podróżuje się samemu z dzieckiem. Czasami stewardesy są nie uprzejme, ale to rzadkość. Dużo lotnisk jest także bardzo dobrze przygotowanych, mają specjalne pokoje do karmienia, przewijania, poczekalnie tylko dla rodziców z dziećmi, gdzie można zjeść, pobawić się, a nawet przespać. Są nawet łóżeczka dla niemowląt, place zabaw.
GFW: Co powie pani rodzicom mającym wątpliwości?
Magda Mazur: Wszyscy się boimy rzeczy nieznanych i nowych. Są rodzice, którzy nie polecą z dzieckiem, dopóki nie skończy ono kilku lat z obawy przed trudami podróży. Są tacy, dla których lot z niemowlęciem to konieczność (ja właśnie byłam postawiona w takiej sytuacji) i tacy, którzy po prostu chcą podróżować z dziećmi, bo kochają wyprawy lub chcą odwiedzić rodzinę za granicą. Obawy istnieją przed każdą podróżą z małym dzieckiem, ale nie warto, aby strach nas ograniczał. Znam takie rodziny, które jechały 24 godziny samochodem do Londynu, zamiast zupełnie tanio i szybko polecieć samolotem. Czy naprawdę dziecko woli siedzieć w foteliku całą dobę niż spędzić w samolocie 2 godziny? Podróż samolotem z dzieckiem przeważnie jest męcząca, bo kiedy akurat trzeba siedzieć i być zapiętym, to maluch będzie odmawiał, bo uszy się zatkają… Dziecko będzie płakać. Dlaczego? Powodów może być wiele. Bo ciasno, bo zapachy nie takie, bo obcy ludzie, którzy się uśmiechają, bo jedzenie nie dobre itd., itp… Ale równie często okazuje się, że podróż bardzo szybko mija, dziecko przesypia większość lotu (ponieważ te długie loty to są nocne loty), niemowlę śpi w kołysce, którą daje samolot lub w naszych ramionach, dzieci starsze będą oglądały filmy. Nawet, jeżeli dziecko będzie miało gorszy dzień (jak każdy z nas) i być może trochę popłacze w samolocie, to czy warto rezygnować z wymarzonych wakacji lub zobaczenia rodziny, ze strachu, że się zmęczymy? A przecież nawet, jeżeli dziecko się zmęczy, to zaraz po podróży będzie mogło odespać.
Ja przeważnie sama latam z dziećmi. Do najbardziej męczących zaliczam lot, gdy trzecia córka miała miesiąc, jej starszy brat 2 latka, zaś jej siostra 4. Lecieliśmy do Singapuru. Dwu latek musiał sam ciągnąć swoją walizkę i radzić sobie sam w toalecie, z jedzeniem w samolocie, bo moja uwaga była skupiona na miesięcznej córce, która przespała cały lot w moich ramionach. Bardzo dużo latających niemowlaków i tych malutkich dzieci podróżuje z dwójką rodziców, lub z babcią, dziadkiem. W takim wypadku naprawdę nie ma powodu do obaw. Jeżeli rodzic leci sam, trzeba się zaprzyjaźnić w samolocie ze stewardesami i pasażerami obok i zawsze prosić o pomoc, jeżeli będzie potrzeba.
Z Magdą Mazur miała przyjemność rozmawiać Danuta Awolusi