Ludzie pustyni Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Ludzie pustyni

Wyprawa na pustynię nieopodal Zagory pokazała mi, w czym tkwi prawdziwy życiowy sens i mądrość. Właściwie to przypomniała mi o tym po raz kolejny.

Wędrówka przez Maroko

Nasza wędrówka – na początku samochodowa – wiodła przez marokańskie góry Atlas. Surowe i piękne, roztaczały przed nami widoki na cieniste doliny skąpo porośnięte zielenią, niczym wypalonym przez słońce dywanem. W rytmie arabskiej muzyki pokonywaliśmy kolejne zakręty, których – jak się zdawało – były setki. Jednak to, co raz za razem ukazywało się naszym oczom zza kolejnej skalnej półki, rekompensowało trudy krętej drogi. Kolor ziemi przybierał barwę czerwoną, to znów brązową, która wreszcie zamieniła się w półpustynne tereny, czasem porośnięte kilkoma palmami. Mijaliśmy miejscowości i małe miasteczka na które składały się lepianki z gliny, z cegły mułowej, może nawet z łajna. Napotkaliśmy na swojej drodze dziesiątki osłów niosących na grzbietach przeróżne ciężary, mijaliśmy także stada baranów i kóz. Wreszcie pojawiła się i oaza porośnięta palmami, które zdobiły pomarańczowe kwiatostany. Krajobraz powoli ulegał zmianie, a ludzie przybierali afrykańskie rysy twarzy i stawali się coraz bardziej czarni. Palmy ustępowały pierwszeństwa typowym dla Afryki karłowatym drzewom. Smak przedsionka Afryki, powolne przemieszczanie się w głąb tego niezwykłego kontynentu przyprawiało nieomal o dreszcze. Te ziemie są energetyczne, zawierają w sobie jakąś tajemnicę. Nie tylko tajemnicę ?Baśni tysiąca i jednej nocy?, ale również początków istnienia człowieka.

 

maroko miejscowość w górach

Gliniane miasto

Zatrzymaliśmy się w jednej z miejscowości dosłownie ulepionych z gliny. Robiła wrażenie. Liczne domki nie odróżniające się kolorem od tła tworzyły atmosferę z czasów proroków. Ich prosta i urzekająca architektura wprowadzała niezwykłą harmonię, nie przeszkadzała w niczym naturze, nie burzyła jej porządku. Wokół biegały dzieci ciekawe niespodziewanej wizyty, a ich starsi krewni zarabiali na życie sprzedając w okolicznych domkach rękodzieło. Należały do niego ręcznie tkane i barwione maty, torebki, ozdoby, a także liczne szale i chusty w kolorach Tuaregów. Tuaregowie to ludy berberyjskie, które zamieszkują Saharę, a kolorem ich strojów jest przede wszystkim intensywny niebieski, choć nie tylko.

Po przybyciu na miejsce dosiedliśmy wielbłądów i wyruszyliśmy w trasę, w nieznane. Słońce zdążyło już zajść za horyzont i zrobiło się ciemno, mimo że zegarek pokazywał dopiero godzinę 19:00. Szliśmy przy świetle księżyca, przyglądając się rozwieszonym nad nami gwiazdom, w liczbie setek tysięcy. Nie było widać nic prócz świateł majaczących gdzieniegdzie na horyzoncie. Wokół pustka, tylko my człapiący na swoich wielbłądach przez pustynię. Można byłoby poczuć się zupełnie jak w świecie wolnym od techniki, jak w dawnych czasach, gdyby nie to, że komórka wciąż pokazywała pełny zasięg.

maroko góry Atlas

 

 

W beduińskiej wiosce

Po niespełna dwugodzinnej wędrówce dotarliśmy do wioski beduinów czyli do namiotów, w których mieliśmy spać. Na kolację szesnastoletni Berber  o imieniu Muhammad Ali – chłopak o śniadej karnacji i słodkim niewinnym uśmiechu – przyniósł nam zupę marokańską harirę i tadżin z kurczakiem i warzywami. Jest on zapiekany w charakterystycznym stożkowym glinianym naczyniu, dzięki czemu zarówno mięso, jak i warzywa nabierają niezwykłego smaku i miękkości. Byłyby pyszne, gdyby tylko ktoś pamiętał o tym, że jedzenie należy posolić?

 

Zachwycające niebo?

Po posiłku wyszłam przed namiot i ujrzałam grafitowe niebo usiane oceanem gwiazd. Konstelacje układały się w geometryczne wzory, setki zdań i całe opowieści. Księżyc przybrał swój orientalny wygląd, na środku nieboskłonu rozlała się droga mleczna, która niczym świetlista autostrada przebiegała zdawałoby się tuż nad naszymi głowami. W ułamek sekundy stało się jasne, że noc spędzimy przed namiotem. Padło tylko pytanie o skorpiony czy innych nieproszonych pustynnych gości. Po usłyszeniu dobrych wieści nie pozostawało nic, jak tylko otulić się gwiezdną kołdrą i być bliżej kosmosu niż kiedykolwiek. Ognisko dogasało, pustynne wydmy znikały w jego poświacie, za to gwiezdna kraina błyskała i mrugała tak, że miało się ochotę powiedzieć : ?Chwilo, trwaj wiecznie?? Nigdy wcześniej ani później nie było mi dane być bliżej wszechświata niż tamtej chwili.

 

Mądrość Berbera

Następnego dnia przyszedł do nas kolejny Berber – też Muhammad ? bo jak się okazuje w tych stronach każdy najstarszy syn w rodzinie otrzymuje takie imię, a każda najstarsza córka ma na imię Fatma. Pozdrowiłam go po arabsku, odpowiedział mi w swoim dialekcie i zapytał nas czy jesteśmy z Egiptu. Usiedliśmy wspólnie przed namiotem i zaczęliśmy rozmawiać. Właściwie to więcej opowiadał nam on. Mówił bardzo ciekawie, a jego opowieść była wyważona ? nie epatował nas szczegółami czy własnymi opiniami ani nie robił nudnych przestojów. Okazał się być niezwykle mądrym i rozsądnym człowiekiem mimo że, jak się okazało, nie umiał czytać ani pisać i nigdy nie wyjechał poza Maroko. Jak widać surowość pustyni i przesypującego się pod stopami, chrzęszczącego w zębach piasku oraz bogactwo nieboskłonu potrafią wiele nauczyć. Jednak dużo prawdy jest w stwierdzeniu, że Tuaregowie to ludzie wolni, ludzie pustyni, którzy nie przynależą do żadnego państwa. Przemierzają pustynię niczym duchy w swoich niebieskich lub fioletowych szatach zabarwionych indygo i turbanach na głowach. Dawniej żyli z hodowli wielbłądów, prowadzili koczowniczy tryb życia, teraz wielu z nich zamieszkało pustynne miejscowości, z których wyruszają na spotkania z turystami i podróżnikami w celu przybliżenia im miejscowej kultury.

Muhammad opowiadał nam o życiu, o językach i o podróżowaniu, a także o tym, że prawdopodobnie nigdy nie uda mu się opuścić granic kraju. Mówił o tym z lekkim rozmarzeniem w głosie, ale też z brakiem żalu. Nauczył się przyjmować los takim, jaki jest i cieszyć się z tego, co ma.  Znał język arabski, francuski, angielski, hiszpański, a także dialekt marokański i fushę czyli klasyczny język arabski.  Biły od niego spokój i akceptacja życia. Ubrany był w galabiję o kolorze intensywnego fioletu i miał na głowie trochę niedbale, po berberyjsku zawiązany biały turban. Mógł podróżować po świecie tylko w wyobraźni, spotykając ludzi z różnych zakątków globu. W ten sam sposób uczył się języków obcych. Nie na kursach, ale w praktyce. Mimo to mówił mądrzej niż niejedna napotkana przeze mnie osoba. Człowiek pustyni, Tuareg będący analfabetą okazał się być bardziej wrażliwym, wykształconym i obytym człowiekiem niż niejedna, pozornie wykształcona osoba. Być może był bardziej ciekawy i ?głodny? świata, może obcowanie z surową naturą skłoniło go do wielu głębokich przemyśleń? Muhammad wstał i dołączył do kolegów, którzy przygrywając i tańcząc wokół ogniska z niezwykłym poczuciem humoru, ku uciesze wszystkich, śpiewali przebój: ?Vamos a la playa? w stylu berberyjskim.

Przedsionek Sahary przywitał nas w sposób niezwykły, co zaowocowało kolejnym marzeniem o wyprawie w głąb bezkresu pustyni.

Autor: Karolina Markocka