
Kuba bez embarga
Z głośnika płynie muzyka, która przyprawia o gibanie głowy i ruch bioder. Cuuuba, Quiero bailar la salsa – zawodzi wokalista, a mnie przed oczyma staje obraz zakurzonej ulicy, postrzępionych, nieco przyblakłych budynków i barwnych ludzi. Biednych ludzi, co w sumie rzadko jadają trzy posiłki dziennie, a najczęściej sycą się prostym ryżem i fasolą. Łatwo nie jest na tej Kubie. Jednak każdy chce ją zobaczyć. Dla Amerykanów będzie łatwiej, bo USA znosi ograniczenia turystyczne na Kubę. Embargo, licencje – formalności uproszczone.
Kuba, co pachnie marzeniami
W głowie turysty, być może przeciętnego Amerykanina, Kuba jawi się jako raj. Słońce, co wypala z wyobraźni złe myśli, plaże, co wyparzają stopy jak węgle no i zapach cygar, co wyżera zmartwienia z płuc. I ta muzyka… Cuba, Quiero bailar la salsa – chce się tańczyć na ulicy. A jedzenie, eh, no egzotyczne. Pikantne, wyraziste, sycące. Boska, pulsująca życiem Kuba śni się po nocach turystom, co znają Hawanę z filmów i teledysków. Chcieliby poznać ją osobiście.
Kuba: turystyczny raj uwolniony?
W myśl nowych przepisów Amerykanie, którzy zakwalifikują się do podróży na Kubę, nie będą musieli ubiegać się o licencję, a wszystkie procedury znacząco się skrócą. Bramy raju staną otworem, a gorące, Kubańskie słońce w końcu opromieni ciała przybyszów z `American Dream`. No to się spotkają dwa narody, co sobie wzajemnie wyobrażają na swój temat nie wiadomo co.
Embargo turystyczne, problemy niebotyczne
Wcześniej w miarę zamożny, głodny wrażeń Amerykanin teoretycznie mógł pojechać na Kubę, ale łatwo nie było. Potrzebny był powód, a powodów mogło być łącznie dwanaście. Na przykład religijne, edukacyjne, kulturalne. Trzeba się było spowiadać, po co i na co i dlaczego się jedzie. Najlepiej, żeby posiedzieć z margaritą przy basenie… Dwanaście powodów zostaje, tylko czekania będzie mniej. Już nie tygodnie, nie miesiące, a dni. I będzie można trwonić ciężko zarobione, amerykańskie dolary… Zielone, zielone, wydane na pamiątki, restauracje, hotele, cygara i alkohol, nocne tańce do kubańskich rytmów… Na wszystkie te rzeczy, które turysta sobie wyobraża, że są fajne, że są bardzo egzotyczne, że są pachnące, jak pudełko po tytoniu…
Kubańska skrzynka mailowa pęka w szwach
Kiedy znikają sankcje, embarga, otwiera się wyobraźnia. I chęć zysku, naturalna jak instynkt łowcy. Płyną więc po kablach wiadomości mailowe, skrzynki kubańskich biznesmenów rozgrzewają się do czerwoności. Dzwonią telefony i ogólnie – uszy już bolą od rozmów. Kuba, Kuba, chce się jechać na Kubę! Może na weekend? Krótki wypad, żeby zasmakować egzotycznej przygody, ale nie robić z tego wyprawy życia? Zarezerwować hotel! Właściciele biur podróży z USA przejęli się zadaniem, rezerwują z pasją kwatery, już do 2016 roku włącznie, na wszelki wypadek.
Hotele, pokoje, moce przerobowe
Rodzi się setki pytań. Martwią się kubańscy biznesmeni, jak to wszystko przerobić. Jak ugościć, czy nie zabraknie miejsca? Jak to będzie, kiedy rzeka turystów, podróżników, odwiedzających, zacznie płynąć rwącym nurtem? Czy nie pochłonie brzegów? Nie zaleje mieszkańców? Czy… Kuba stanie się mniej kubańska?
Samotny turysta, indywidualny turysta
Na Kubę łatwiej było przyjechać w ramach zorganizowanej wycieczki. No tak. Koszula w kratę, kapelusz na głowie, słoneczne okulary i wielki aparat na szyi. Autokar pełen amerykańskich turystów zajechał, na przykład na prowincję upraw tytoniu. Kosztowna taka wycieczka, ale przecież średnio zamożnego obywatela USA stać. A nocleg obowiązkowo w cztero gwiazdkowym hotelu. A jakże! Zniesienie embargo znów stanowi rewolucję. Teraz przyjazd indywidualny już nie będzie tak kosztowny. Średnio 35 do 50 dolarów za nocleg ze śniadaniem. Taki indywidualny turysta, co nie jest już ograniczony tłumem kolegów z autokaru, może sobie pojechać dalej i odwiedzić hotel w innych rejonach Kuby. Tam, gdzie się znajdzie miejsce i gdzie może nawet będzie taniej? Znika zaporowość. Turyści mogą zalać Kubę, jak promienie słoneczne.
Kubańczycy, Amerykanie, wszyscy pod jednym niebem
To co teraz będzie? Przeludnienie w hotelach, huk turystów, rzeka dolarów? Pewnie tak, pewnie na początku… Świat się jednak nie skończy, a boom minie. Wody się uspokoją. Przeciętny Kubańczyk dalej będzie klepał biedę i dojadał ryż z fasolą. Może uda mu się zarobić na turyście, a może nie. Nie ma co liczyć na stały dochód.
Kuba pozostanie Kubą: w snach wędrowców krainą pachnącą tytoniem i wypaloną ostrym słońcem. Ci, co wrócą do swoich amerykańskich domów będą mogli odwiedzać to miejsce we wspomnieniach i planować dalsze – wypady weekendowe albo słodkie podróże. Takie życie, taki świat.
Autor Danuta Awolusi