
Krwawy wodospad
Spływające z lodowca szkarłatne kaskady od stu lat stanowiły zagadkę. W końcu ją rozwiązano.
Lodowiec Taylor znajduje się we wschodniej części Antarktydy – konkretniej na Ziemi Wiktorii, czyli względnie niedaleko Nowej Zelandii. Spośród innych lodowców wyróżnia się od tym, że spływają z niego… wodospady krwi!
No dobrze, może nie krwi, ale wody o szkarłatnej barwie. Tylko dodać przy tym trzeba, że nawet całkiem zwyczajny wodospad to zjawisko osobliwe w tak mroźnym klimacie. Po raz pierwszy zaobserwowano je już w roku 1911, jednak dopiero ostatnio przeprowadzono tam szereg badań. Wykorzystując między innymi echosondę naukowcy z Alaski i z Colorado odkryli, jak powstają niezwykłe wodospady.
Zacznijmy od tego, skąd bierze się woda, która nie zamarza, choć powinna. Otóż wypływa z podziemnego jeziora, cztery razy bardziej słonego od oceanu. A tak słoną wodę trudniej zmienić w lód. Skąd zaś bierze się krwawy kolor? Za to odpowiedzialne są duże ilości żelaza, które utlenia się przy kontakcie z powietrzem. To nie krew zatem spływa z Lodowca Taylora, ale – rdza!