
Jazda po Hongkongu
Hongkong to olbrzymie miasto, po którym na szczęście z łatwością poruszać się można środkami publicznej komunikacji. Dotrzemy tak pod każdą atrakcję turystyczną, a co więcej, atrakcją może być także samo korzystanie z miejskiego transportu.
Kilkanaście dni temu ogłoszono kolejny światowy ranking dotyczący komunikacji publicznej w dużych miastach i, nie pierwszy zresztą raz, liderem okazał się Hongkong (na podium jeszcze Zurych i Paryż). Tutejszy system jest bezpieczny, punktualny i niezawodny, tani i dostępny dla wszystkich oraz, jak wspomniałem na wstępie, pozwala dotrzeć do każdego zakątka metropolii. Nie dziwi więc, że to właśnie w Hongkongu i tylko tutaj z komunikacji miejskiej korzysta ponad dziewięćdziesiąt procent mieszkańców.
Ale publiczny transport Hongkongu posiada także atuty, których twórcy rankingu nie brali już pod uwagę. Pisałem o piętrowych autobusach, prawda? Niby normalny miejski autobus, cena za bilet jak w Polsce, a wchodzi człowiek na wyższy pokład, siada przy oknie i podziwia miasto, jakby brał udział w drogiej wycieczce.
Piętrowe są także tramwaje, które tubylcy nazywają pieszczotliwie „Ding Ding”. Chyba łatwo zgadnąć, skąd wzięło się to określenie? Od dzwonków, oczywiście. Dzwonków, których tramwajarze używali kiedyś nieustannie, by… przeganiać handlarzy, sprzedających towary na torowiskach. Tramwaje są też często zabytkowe, wciąż wożą pasażerów modele z lat pięćdziesiątych. Zresztą nawet najnowsze pojazdy buduje się (wszystkie „made in Hong Kong”!) na tradycyjną modłę i ciężko je odróżnić od starszych braci. Hongkończycy nie chcą zgodzić się na inne.
Ok, tutejsze tramwaje nie są najszybsze ani najwygodniejsze, bywają też zatłoczone. Nie zmienia to jednak faktu, że podczas zwiedzania wyspy Hongkong (jeżdżą tylko tam, wzdłuż północnego wybrzeża), w planie wycieczki powinniśmy mieć choć kilka przystanków przejechanych „Ding Dingiem”.
Inny punkt obowiązkowy to prom pływający między wyspą Hongkong a półwyspem Koulun. Bilet nie kosztuje nawet dwóch złotych, a z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jedna z najfajniejszych atrakcji w mieście. Przepłynąć trzeba przynajmniej raz w jedną i raz w drugą stronę. Panorama z drapaczami chmur, mijające nas statki i promy, do tego strome wzgórza, pokryte tropikalną zielenią – można cyknąć naprawdę interesujące zdjęcia.
Oczywiście najszybszym środkiem publicznego transportu pozostaje metro, które również mogę śmiało polecić. Ale ono tylko czasem wyjeżdża spod ziemi, więc kiepsko z widokami. No i nie brakuje też czerwonych taksówek, biorąc jednak pod uwagę wszystko to, co napisałem wyżej, nie trzeba korzystać z nich zbyt często.