Islandią nie da się nasycić Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Islandią nie da się nasycić

?Od gejzeru czy dymiących gorących źródeł poprzez ogromne pola lawy, wulkany o ognistych kolorach,  aż po lodowce czy niesamowite formacje skalne? ? w takiej Islandii zakochała się Aleksandra Paukszta, która spędziła tam aż pół roku. Dzisiaj opowie o swojej pasji i miłości do tej magicznej krainy. Czy Islandią można się przesycić?

GFW: Pół roku na Islandii? Wystarczy, żeby poznać ten kraj? Jest w ogóle szansa, żeby się nim nasycić lub przesycić?

Aleksandra Paukszta: Chyba nigdy nie będę mogła powiedzieć, że pewne miejsce poznałam w pełni, przecież nawet w moim rodzinnym Poznaniu wciąż odkrywam nowe zakątki. Przez pół roku udało mi się dotrzeć do wielu miejsc na Islandii, natomiast zdaję sobie sprawę, że mnóstwo jest jeszcze do odkrycia. To kraj, który niemalże na każdym kroku dostarcza zapierających dech w piersiach widoków. Wydaje mi się więc niemożliwe nasycenie (a tym bardziej przesycenie) się nim – zwłaszcza, że widoki te potrafią być tak bardzo różnorodne: od gejzeru czy dymiących gorących źródeł poprzez ogromne pola lawy, wulkany o ognistych kolorach,  aż po lodowce czy niesamowite formacje skalne. Myślę, że właśnie tym Islandia tak mnie oczarowała: swoją różnorodnością oraz poczuciem, że jest tam wiele wspaniałych miejsc do odkrycia. Będąc na Islandii nigdy nie wiemy czy tuż obok nie kryje się malowniczy wodospad albo gorące źródło. A może warto wspiąć się na najbliższą górę, by dostrzec z niej czapę lodowca, którego nie sposób dostrzec stojąc na dole?

GFW: Byłaś tam bardzo długo, na tyle, by poznać mieszkańców bliżej. Jaka jest ich mentalność, tak naprawdę? Brak słońca jednak ma wpływ na codzienność?

Aleksandra Paukszta: Islandczycy to na pewno naród wyjątkowy. Dopiero mieszkając na Islandii zdałam sobie sprawę, jak ważną rolę w życiu mieszkańców tego kraju odgrywa sztuka. Myślę, że może mieć to związek właśnie z krótkimi zimowymi dniami, podczas których trzeba przecież się czymś zająć. Islandczycy są bardzo muzykalni, wielu zresztą artystów znanych jest także poza granicami kraju. Lokale w centrum Reykjaviku mają do zaoferowania codziennie koncerty na żywo, w każdym miasteczku znajdziemy ciekawe dla oka i profesjonalnie wykonane murale, wielu Islandczyków pisze też opowieści. Warto wspomnieć, że ten mały naród ma też laureata nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Poza tym Islandczycy to na pewno naród ludzi twardych i niezależnych, to z kolei zasługa pogody, z którą nauczyli się żyć w zgodzie i pokorze.

GFW: Co najbardziej cię zachwyciło? Co uznałaś za cud przyrody, który powalił cię na kolana?

Aleksandra Paukszta: To bardzo trudne pytanie i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Najważniejsze w podróżach (i w ogóle w życiu) są dla mnie konkretne emocje i przeżycia, nie zaś miejsca same w sobie. Na Islandii widziałam wiele przepięknych zakątków, jednak najbardziej zapamiętam chwile spędzone ze znajomymi i rodziną w gorącym źródle nieopodal wulkanu Eyjafjallajökull, wieczorne biegi pośród wiosek rybackich na półwyspie Sn?fellsnes czy sierpniową zorzę polarną, której zupełnie nie spodziewałam się zobaczyć w tym okresie na południu kraju.

GFW: A co powiesz o lokalnych smakach (śmiech)

Aleksandra Paukszta: Wbrew pozorom nie jest aż tak źle! Jestem wegetarianką i przed wyjazdem na Islandię wiele osób wróżyło mi, że będę zmuszona zmienić dietę, w przeciwnym wypadku będę cały czas głodna. Na szczęście wybór jedzenia na Islandii sporo się zmienił w ciągu ostatnich kilku dekad, dieta tubylców nie ogranicza się już wyłącznie do ryb i mięsa. Energia geotermalna wykorzystywana jest do ogrzewania szklarni, w których uprawiane są warzywa i owoce, tak więc na porządku dziennym są na przykład islandzkie banany. Jeśli chodzi o tę bardziej tradycyjną kuchnię, to wciąż bardzo popularna jest baranina oraz, oczywiście, ryby. Jednak słynny hákarl – sfermentowany rekin – od dawna nie jest już w menu Islandczyków, oni jedzą go raczej sporadycznie, chętnie natomiast częstują nim turystów podając rekina jako „lokalną atrakcję”.

GFW: Brałaś udział w jakichś świętach, obchodach?

Aleksandra Paukszta: Miałam okazję brać udział w różnych świętach na Islandii. Przede wszystkim byłam w Reykjaviku na obchodach Dnia Niepodległości. W przeciwieństwie do innych krajów, które lubią organizować na przykład ogromne pokazy wojskowe, na Islandii w wielkiej paradzie biorą udział przede wszystkim rodziny z dziećmi, jest kolorowo, wszyscy uśmiechnięci, a dookoła można kupić watę cukrową bądź inne smakołyki. Podobny charakter ma też Parada Równości w Reykjaviku, w której biorą udział dziesiątki tysięcy ludzi, nie tylko przedstawiciele mniejszości seksualnych, a całe rodziny, dla których jest to sposób manifestowania otwartego i tolerancyjnego kraju.

Mówiąc o typowo islandzkich zwyczajach nie mogę nie wspomnieć o osobliwej tradycji zwanej Réttir, czyli o zganianiu owiec. W okresie letnim owce wypuszczane są na wolność i często oddalają od swoich gospodarstw. Na początku jesieni, gdy pogoda zaczyna się zmieniać, trzeba zagonić owce z pastwisk w jedno miejsce, by później rozdzielić je między właścicieli. Zadanie nie jest proste, a owiec wiele, prosi się więc o pomoc rodzinę, przyjaciół i znajomych. Po ciężkiej wspólnej pracy polegającej na zaganianiu i dzieleniu owiec, przychodzi czas na część biesiadną – jedzenie i picie do późnej nocy.

GFW: Będziesz tam wracać? Tęsknisz trochę?

Aleksandra Paukszta: Oczywiście, a tęsknota objawia się w wielu aspektach. Z nostalgią wspominam piękne islandzkie krajobrazy, zachody słońca tuż przed północą czy małe rytuały takie jak relaks w naturalnych gorących źródłach. Z drugiej strony często tęsknię za tym, jak bardzo bezpiecznie czułam się na Islandii oraz za otwartością mieszkańców kraju. Brakuje mi tego w Polsce, a jeszcze bardziej brakowało w Hiszpanii, do której przeprowadziłam się tuż po islandzkiej przygodzie. Do Kraju Wikingów wrócę na pewno: być może tylko na wakacje, a może znów na dłużej. Chciałabym koniecznie pokazać mojemu ukochanemu miejsce, w którym zostawiłam kawałek serca, ponadto marzy mi się też spędzenie Świąt na Islandii – atmosfera musi być wyjątkowa! Jedno wiem na pewno: następnym razem udam się tam promem i zatrzymam na kilka dni po drodze na Wyspach Owczych.

Jeżeli właśnie zamarzyła wam się Islandia, jest szansa, aby się z nami zabrać! Zapraszamy w marcu [oferta] i czerwcu [oferta]!

Islandią nie da się nasycić Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Aleksandra Paukszta

Podróżniczka i blogerka. Ma dopiero24 lata, a  mieszkała już w pięciu krajach. Ma nadzieję, że w tej kwestii nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Autorka bloga 1000milejourney.org