
Hip-hop mowa
Komunikacja niewerbalna kłamie rzadziej niż słowa. Piękniej wprawiamy w ruch ciało aniżeli mówimy. Ciało wydaje się być elokwentne, uprzedza myśli. Szuka wolności i znajduje je w tańcu. Dużo tego tańca wokół nas, ale breakdance i hip-hop w sposób szczególny uplasowały się w kulturze ludzi pragnących uciec. Udaje im się. A twardy beat łączy kontynenty, kultury i młodych. Zobaczcie, jaki jest „hip-hop-code”.
Tańczę, więc jestem
– Moim językiem jest hip-hop – mówi raper Nasir 'Nas’ Jones. Poliglota z niego bo podróż, w jaką nas zabierze jest… daleka, ekspansywna i absolutnie zaskakująca.
Nie zaskoczy nikogo fakt, że hip-hopem porozumiewają się tak zwane `slumsy`. Niziny społeczne – wykluczeni, ludzie z marginesu, szukają akceptacji, sposoby na zabicie czasu i wyrażenie siebie. Słabo im idzie nauka, zarabianie pieniędzy, nie mogą się wyrwać. Hip-hop to ich bunt, postulat.
Tańczą, gdzie się da
Kambodża, Uganda, Jemen i Kolumbia. Tam podążamy śladem Nasira, który wpuszcza nas wprost do ognia. Tańczą. Na ulicy, na dachu, koło domu, gdzie się da.
JEMEN
W Jemenie otoczenie mało ciekawe. Gruzy. Dużo kamieni. Zniszczona okolica. Ludzie z karabinami. Ale kiedy tańczą, kultura rozkwita. Kolory stają się wyraźniejsze.
UGANDA
Widoki nie lepsze. Ulice toną w kurzu, budynki upstrzone starą farbą, dużo ludzi. Tańczą. Na dachach samochodów, w szkołach.
KOLUMBIA
Idziemy do szkoły. Dzieciaki mają problemy. Dzielnica niezbyt bogata. Taniec zaciera granice, wyrównuje szanse. Nadaje sens rzeczywistości.
KAMBODŻA
Tańczą w podwórzach, z dzieciakami. Uczą się od siebie nawzajem. Nie zabijają czasu – oni go wypełniają wartością, która dla nich jest najważniejsza.
Autor: Danuta Awolusi