
Goniąc monsuny
Czy można zakochać się w czymś groźnym, spektakularnym i nieokiełznanym? Z łatwością! Mike Olbinski upodobał sobie monsuny, za którymi uganiał się po całej Arizonie. Warto było, bo efekt jest prac jest oszałamiający. Przed wami spora dawka emocji!
Czy film pełen napięcia i niezwykłych zdarzeń może wyreżyserować sama natura? Tak, choć pomoc doświadczonego filmowca się przyda, zwłaszcza przy doborze odpowiedniej muzyki. Zobaczcie sami, jak wygląda monsun, czyli silne wiatry, wirujące pomiędzy oceanem i lądem. To, co potrafią wyczarować na niebie zachwyca!
Tytaniczna praca, setki tysięcy zdjęć i wykorzystanie najlepszego sprzętu. Nadużywanie cierpliwości żony i wiele dni poświęconych tylko na to. Mike Olbinski nie miał wątpliwości, że warto. Sam podkreśla, że lata spędzone na tropieniu monsunów i doświadczenia filmowca pozwalają mu w końcu pokazywać to widowisko w taki sposób, jak sobie wymarzył. Deszcze, błyskawice, burze piaskowe – adrenalina, która pobudza do działania!
Obejrzałam wszystkie trzy zamieszczone tu filmy i przyznam, że za każdym razem zapominałam o rzeczywistości. Idealne połączenie obrazu z muzyką wywoływało ciarki. I nie wiem, czy bardziej podziwiać potęgę natury czy talent człowieka?