
Dzikie zakątki Indii
Zalesione wzgórza, wiecznie spowite mgłą. Odizolowane wioski z bambusowymi chatami. Tuziny plemion kultywujących dawne tradycje: rytualne tańce, tatuaże, skaryfikacje.
Takie rzeczy odnaleźć można w północno-wschodniej części Indii. Gdy krajem rządzili jeszcze Brytyjczycy, strzegli tego obszaru przed obcokrajowcami, mając świadomość jego strategicznego znaczenia. Gdy zaś Indie stały się niepodległym państwem, wprowadzono system pozwoleń dla turystów chcących zwiedzać północno-wschodnie stany. Pozwoleń, na które trzeba było czekać tygodniami albo i miesiącami.
Ale ostatnio władze zdecydowały się wreszcie znieść te obostrzenia i teraz każdy posiadacz indyjskiej wizy może swobodnie zwiedzać stany Nagaland, Mizoram i Manipur. Biurokracja nie stanie już na przeszkodzie po drodze do takich miast, jak Imphal, Aizawl i Dimapur, ani ku Lotok – największemu słodkowodnemu jezioru Indii.
Wciąż jednak istnieją takie miejsca, do których bez pozwolenia się nie dostaniemy. Na przykład Sikkim i Arunachal Pradesh, stanowiące przedmiot sporu z Chinami, czy przygraniczne rejony Radżastanu, Uttarakhandu, Dżammu i Kaszmiru.