
Dzika Kamczatka
Kamczatka dla filmowca to piękne wyzwanie i zarazem spełnienie marzeń. Krystian Bielatowicz, wybitny twórca i wykładowca, zabierze nas na chwilę w świat kamczackich niedźwiedzi i dzikiej przyrody.
GFW: Jest tyle miejsc na świecie, a ty wybrałeś Kamczatkę. Ale skąd ta fascynacja u ciebie? Czemu nie Alaska?
Krystian Bielatowicz: To bardziej Kamczatka wybrała mnie. Marcin Dobas, fotograf, zaprosił mnie do współpracy przy tym projekcie. On fotografował, a ja miałem za zadanie zrealizować film. I myślę, że to fascynacja filmowaniem zabiera mnie w tak niezwykłe miejsca. A ja po prostu uwielbiam kręcić dokumenty, a takie miejsca jak Kamczatka aż krzyczą do mnie, abyśmy się poznali. Ciekawostką jest to, że filmuje głównie ludzi. A tym razem były to niedźwiedzie. I to jest fascynujące, że możemy się zmieniać, możemy filmować ludzi, a zaraz dziką przyrodę. Że kamera pozwala nam na poznanie świata na wielu płaszczyznach.
GFW: Choć byłeś na to przygotowany? co zaskoczyło cię na Kamczatce najbardziej?
Krystian Bielatowicz: Zaskoczony byłem przede wszystkim przyrodą. To ona powodowała, że byłem w innym świecie, gdzie nie istnieje pęd, oczekiwania, zasięg operatora. Patrząc na wulkany i Ocean Spokojny, łzy radości i wzruszenia spływały mi po policzkach. Medytowałem. Obcowałem. Ale kiedy wjeżdżaliśmy do typowego kamczackiego miasteczka, to od razu wskakiwałem w świat człowieka, gdzie blokowiska były moją inspiracją. Fascynowały mnie! Dlatego byłem zaskoczony wszystkim. Pozytywnie. I ten zachwyt towarzyszy mi również tutaj, w Polsce, w życiu codziennym. Bez tego zachwytu, zaskoczenia, nie powstawałyby filmy czy zdjęcia. Nie byłoby życia, rozwoju, piękna.
GFW: Misie są piękne, ale też dzikie i niebezpieczne. Doświadczyłeś dzikości tego miejsca i zwierząt?
Krystian Bielatowicz: Dzikość była na każdym kroku. Dlatego mieliśmy w Parku strażnika, który z bronią był cały czas koło nas. Na szczęście w lipcu i sierpniu niedźwiedzie są na tyle objedzone łososiami, że na ludzi nie reagują. Przynajmniej w okolicy jeziora Kurylskiego, gdzie fotografowaliśmy i filmowaliśmy. Widzieliśmy zdjęcia kobiety, która wyszła wyrzucić śmieci i rozszarpał ją niedźwiedź. Zatem czuliśmy się bezpiecznie, ale wiedzieliśmy, że trzeba być ostrożnym przez cały czas i to bezpieczeństwo zależy od pory roku, miejsca przebywania, posiadania racy czy nawet strzelby.
GFW: Lektorem w filmie jest Czubówna (śmiech). Cieszysz się, że taki klasyk uświetnił twoje dzieło?
Krystian Bielatowicz: Pomysł na Czubównę zrodził się w naszych głowach w mieszkaniu w Pietropawłowsku Kamczackim, gdzie nocowaliśmy. Zajadaliśmy się z Marcinem kawiorem i chlebem z masłem. I powiedzieliśmy sobie, dlaczego nie. I odpowiadając na pytanie: bardzo się cieszę!
A zatem: zapraszamy na seans!
Film powstał w ramach projektu Olympus Wildlife Project.
Partnerzy:
The North Face
SanDisk
Wszystkie zdjęcia w wywiadzie: Krystian Bielatowicz