
Dominika przetrwa
Wyspa Dominika ma drugie imię ? Nature Island. I przed miesiącem ta niemożliwa natura upomniała się o swoje, pokazała na co ją stać. Wysłała Erikę ? sztorm tropikalny. Byłem na tej wyspie rok wcześniej, wyjeżdżać stamtąd nie chciałem, wróciłem zachwycony klimatem jakby nadal nietkniętych, ?starych, dobrych Karaibów?, klimatem, jaki gdzie indziej mocno już się wyprzedał. Potem pisałem tutaj, że tylko ?żyć nie umierać na Dominice?. Tytuł miał podkreślać niesłychaną witalność Dominikańczyków, albo lepiej ? ich długowieczność, lecz tu nagle okazał się nieszczęśliwie proroczy. Erika nie oszczędziła Dominiki.
Mały obrywa po całości
Jeśli sztorm tropikalny, albo huragan, przetoczy się nad dużą wyspą, jak Kuba czy Haiti to większy może więcej i bardziej się obroni, choć strat nie uniknie, co pewne, i też dotkliwie oberwie. Ale gdy mordercze wichry przejdą na takim antylskim mikrusem, jak Dominika to taka wyspa nie uchroni się w żaden sposób, zostanie kompletnie ?zwirowana?, w starciu bezpośrednim padnie. A potem sama szybko się nie podniesie, potrzebuje pomocy, od razu, każdej i zewsząd, finansowej, medycznej, zwykłej ludzkiej, potrzebuje wielu rąk, aby się odratować. Premier kraju Roosevelt Skerrit szacując rozmiary klęski powiedział, że Dominika cofnęła się w rozwoju o dwadzieścia lat, a jej odbudowa pochłonie połowę rocznego PKB. Dla tego niezbyt zasobnego państewka, wciśniętego między Martynikę a Gwadelupę, to ekonomiczny i społeczny dramat.
Tyle rzek, ile dni w roku
Mówi się, że na Dominice płynie tyle rzek, ile jest dni w roku, po jednej rzece na każdy dzień. Wyszukany marketing przydaje się tej wyspie, nieposiadającej zbyt wielu ?typowych? karaibskich plaż, za to wabiącej górami, lasem deszczowym, oceanem zieleni, czymś dziewiczym. Jednak to, co wydawać by się mogło peryferiami jakiegoś raju zmieniło się w swoje przeciwieństwo wraz z nadejściem sztormu. Żywioł naniósł w krótkim czasie tyle opadów, że te rzeki, rzeczki, strumienie zmieniły się w szaleńcze, spienione potoki, spływające kaskadami burej wody i zmywające wszystko na swej drodze. Do stołecznego Roseau wdarły się z impetem fale tocząc szlam, dźwigając powalone drzewa oraz inne ?trofea? zdobyte podczas niszczycielskiego spływu. Miasto ogarnęła powódź. W interiorze błotniste osuwiska pogrzebały wsie, mieszkańcy potracili domy, zagrody, inwentarz, dorobek życia. Wielu ewakuowano do rządowych schronisk, gdzie przeczekają do czasu, nim będą mogli zacząć on nowa. Szczególnie ucierpiała południowo-wschodnia część wyspy. Co najsmutniejsze, zgięli ludzie, co najmniej trzydzieści osób. Opłakują ich rodziny, przyjaciele, grupy kościelne do których należeli.
Taki żywioł to loteria
Podobno Dominika nie była przygotowana na taki żywioł. Kiedy padłoDouglas?Charles Airport, główne lotnisko w kraju, zresztą małe, jak cała wyspa, jedynie dla małych samolotów, bo Dominika nie przyjmuje grubszych airbusów, czy boeingów, mówiono, że źle je pobudowano, że tam powinna wylewać rzeka Melville Hall, gdy przyjdzie na to pora. Ale przecież nie da się wszystkiego przewidzieć, kontrolować, nad wszystkim zapanować. Sezon karaibskich huraganów to jest rokrocznie powtarzana loteria, mimo wyostrzonych prognoz, systemów ostrzegania i tak dalej. Po prostu, sił natury nie sposób dokładnie przeliczyć. Znajomy „stamtąd” powiedział mi kiedyś bez emocji: „huragan to żadne halo, wiemy, że może przyjść, tak żyjemy i basta”.
Dominika wróci do świata
Maleńka Dominika ma w sobie siłę przetrwania, zdążyła to udowodnić. W 1979 roku spustoszył ją doszczętnie David, huragan najcięższej kategorii. W ogrodzie botanicznym w Roseau gigantyczny baobab runął wtedy na pusty (na szczęście) szkolny autobus. Zmiażdżył go całkowicie. Powstał z tego wymowny pomnik tamtej tragedii. A wyspa otrząsnęła się z traumy, rozkwitła, wróciła do świata. Pomogła jej tropikalna, rozbuchana biologia, która uwielbia się odradzać, krzewić w słońcu i wilgoci, mnożyć w nieskończonych cyklach. Ta przyroda po gwałtownym nieszczęściu daje ludziom znowu żyć. Jest nadzieja, że tym razem będzie podobnie. Bo Dominika rwie się do życia, bez względu na wszystko, Dominika to wciąż Nature Island.
Tekst i zdjęcia: Marcin Wesoły