
Dom pod Biegunem
Arktyka. W mojej świadomości zakotwiczona jako kraina skuta lodem, schowana przed ludzkością pod grubą warstwą białego puchu. Rzeczywistość jest inna, ale na sam dźwięk słów `Stacja Polarna` przed oczyma pojawia się królowa śniegu, a po plecach przebiega dreszcz. A jednak, wiele jeszcze o świecie nie wiem. Na przykład tego, że pod biegunem można mieć dom. Można też mieszkać w sąsiedztwie niedźwiedzia polarnego. I można spędzać czas, podziwiając zorzę polarną.
Dom pod biegunem. Najprawdziwszy na świecie!
Dagmara i Piotrek Andryszczak. Małżeństwo z Polski, zwykli ludzie. Czy na pewno? Tych dwoje zdecydowało się na przygodę życia. Zostali pracownikami Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk i rok spędzili w Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie na Spitsbergenie. Na usta ciśnie się głośne: „Wow!”. Roku czasu na Stacji Polarnej?! Dobrowolnie? Tak. Bo Arktyka jest piękna, zachwycająca, niezwykła. Bo ten rok to dwanaście miesięcy, których nikt im nie odbierze. Piotrek na samo wspomnienie uśmiecha się:
Czasem zastanawiamy się czy to nie był sen. Jeśli tak to chyba nie ma sobie równych. Arktyka to cudowne miejsce. Może dlatego, że nie jest tak popularne jak cieplejsze części świata. Dotarcie tak daleko na północ jest samo w sobie wyzwaniem. Szczególnie jeśli z zamiarem spędzenia dłuższego okresu czasu niż dwutygodniowy urlop
Zaskakuje jego pasja, o której mówi goforworld.com. I zastanawiam się, jak to możliwe: pojechać tak daleko? Właściwie to… na koniec świata?
Arktyka nie tylko lodem skuta
Na biegunie też jest lato, choć nie takie, jak w Polsce. Arktyka to dumne dziecko przyrody, które prezentuje swoją okazałą urodę, czasem kapryśną. Mój rozmówca wspomina:
W Arktyce pogoda dyktuje tempo życia. Można to zaobserwować na przykładzie budzącego się życia w tundrze na początku arktycznego lata. Dla nas dobra pogoda to nie było +30’C i słońce, a niewielki wiatr i brak opadów deszczu czy śniegu. Wszelkie prace terenowe musiały na to poczekać.
Lato, co przypomina wczesną wiosnę? Dokładnie. Ale i zimy nie są aż tak upiorne. Nie -50’C, ani też nie -40’C, ale „zaledwie” -25’C. Nie tak źle, jak na Arktykę, prawda?
Kiedy ludzie są zdani tylko na siebie…
Grupa dziesięciu osób zamknięta w Stacji Polarnej na biegunie. Wokół śnieg, a do `cywilizacji` daleko. Czy to nie brzmi jak opis dobrze zapowiadającego się horroru? Nie, bo przecież mowa o ludziach, którzy potrafią się odnaleźć w każdej sytuacji i którzy przez rok tworzą… dom. Rodzinę.
Odpowiednie zgranie zespołu jest często ważniejsze niż doświadczenie i umiejętności na dane stanowisko – odpowiada Piotrek na pytanie, jak to jest, kiedy grupa ludzi w trudnych warunkach jest zdana tylko na siebie…?
Trzeba wziąć pod uwagę, że nie pracuje się ze sobą przez 8h dziennie, ale spędza także wolny czas, święta. Każdy posiada swoje obowiązki, które musi wypełniać z należytą starannością. Bez tego nie mielibyśmy energii elektrycznej (Stacja posiada własne generatory), wody, ogrzewania, czy choćby dostępu do Internetu. Kiedy zdarzy się niespodziewana sytuacja to trzeba szybko ocenić możliwości i podjąć działania, wiedząc że jesteśmy zdani na własne umiejętności i wiedzę.
Jak to w rodzinie bywa, każdy musiał sprzątać, gotować, dbać o innych. Życie na stacji było z jednej strony niezwykłe, a z drugiej… całkiem zwyczajne! No, może poza tym, co widać było za oknem.
Oni dali radę, zdecydowanie. Dwanaście miesięcy spędzili razem i nie zwariowali. Do tego mieli też ciekawe towarzystwo, na przykład w postaci reniferów. I niedźwiedzi polarnych.
Mój brat niedźwiedź
Biały niedźwiadek może być niebezpieczny. Z lubością reklamuje świąteczną, słodką colę, ale w rzeczywistości szpony ma jak brzytwy i lepiej się z nim nie bratać. Mieszkańcy Stacji Polarnej musieli się mieć na baczności. Pytam oto Piotrka, który na blogu pisał na temat misiów.
Spotkanie z niedźwiedziem w terenie raczej nie jest zabawne. Albo uda się oddalić od niego lub go spłoszyć, albo trzeba użyć broni. Na szczęście tego drugiego przypadku w czasie naszej wyprawy nie mieliśmy.
Na blogu Piotrek wspomina też, jak kiedyś `sympatycznego` misia zwabiła… otwarta puszka tuńczyka. Nic dziwnego, przecież niedźwiedzie polarne rybką nie pogardzą, nawet taką, co odsiedziała swoje!
Patrzeć w niebo, niebo z zorzą polarną…
Niedźwiedzie ciekawe, noc polarna nie taka zła, ale to, co chciałabym ujrzeć na własne oczy, to… zorza. Nie wiem, jak ją określić, jak opisać. To chyba fanaberia stwórcy, który pokazuje grę kolorów na niebie. Cud!
One są po prostu magiczne – mówi Piotr z rozmarzeniem w głosie. Najwspanialsze ze zjawisk na Ziemi. Ciężko je opisać, to są kolory, delikatne falowanie, zanikanie, żeby po chwili świecić jeszcze mocniej, niesamowite wrażenie. Do tego chęć zrobienia jak najlepszych zdjęć czy filmów poklatkowych (time-lapse).
Mogę nie zobaczyć żadnego z cudów świata, ale zorza polarna, to coś, czym chciałabym nasycić wzrok…
Za rozmowę dziękuję Piotrowi Andryszczakowi. Rozmarzyłam się! Polecam też wyjątkowy blog Dom pod Biegunem, który pobudza wyobraźnię. I daje nadzieję, że może kiedyś jednak uda się podbić biegun?