Czysta radość Biuro podróży Goforworld by Kuźniar

Czysta radość

Ameryka Południowa? I jej jeden, mały punkt. Urugwaj? A do tego przemili Urugwajczycy. Jak mówi Kasia Pięta: ?Dla nich to dziwne, że ktoś trafia do tak małego kraju, skoro tuż obok jest Argentyna i Brazylia. Bo przecież, jak to powiedział znajomy Urugwajczyk – ?Jak się spotka dziesięciu Urugwajczyków w jednym miejscu to na pewno jeden z nich jest czyjąś siostrą albo znajomym. Nie śmiej się. Przecież nas jest raptem trzy miliony.?

GFW: Kasiu, ruszamy! Do Urugwaju. To jedno z naszych wielkich marzeń. A ty tam byłaś? Zakochałaś się w tym miejscu? Co cię oczarowało?

Kasia Pięta: Tak naprawdę, kiedy myślałam o Ameryce Południowej, to do głowy mi nie przychodził ten maleńki kraj. Jedyne co wiedziałam to, że można tam spotkać najbiedniejszego prezydenta na świecie i Natalię Oreiro, czyli zbuntowanego anioła, którego miłosne perypetie płonnie oglądała większość Polski. To nawet zabawne, bo ta telenowela znacznie wpłynęła na moje marzenia. Oczy mi się świeciły jak widziałam latynoską dyskotekę, miłość i język, który z ich ust pędził jak szalony.

cz1

A Urugwaj? Słyszałam o jednym z najbardziej wyludnionych brzegów, który kusił spokojem ludzi, oglądałam zdjęcia znajomego, który mi powtarzał, że Urugwaj to jeden z najprzyjaźniejszych krajów, w których był. Nie marzyłam o stolicy, o wymyślnych cudach natury, potrzebowałam spokoju. Urugwajki, które poznaliśmy na Salar de Uyuni, upewniły mnie, że ta część świata nie tylko słynie z taniego obuwia i sprzętu sportowego dla Brazylijczyków, ale i z pięknych i ciepłych ludzi. Kiedy tam trafiłam, przywitały mnie bezpretensjonalna uprzejmość i niewymuszona sympatia. Ludzie, którzy masowo przy zachodzie słońca pili mate przy dźwiękach gitary, przemiłe panie sklepikarki oferujące najlepsze smakołyki, kobieta słuchająca Kayah i Bregovica nad morzem w Colonii i totalna bezinteresowność zmieszana z muzyką, toczącą się po ulicy.

cz2cz3

Troszkę się ze mnie śmiali, kiedy robiłam coś innego niż oni, a jednocześnie wiedziałam, że to tylko z sympatii. Dla nich to dziwne, że ktoś trafia do tak małego kraju, skoro tuż obok jest Argentyna i Brazylia. Bo przecież, jak to powiedział znajomy Urugwajczyk – ?Jak się spotka dziesięciu Urugwajczyków w jednym miejscu to na pewno jeden z nich jest czyjąś siostrą albo znajomym. Nie śmiej się. Przecież nas jest raptem trzy miliony.? Może to dlatego bije od nich takie ciepło i smak łączącego ludzi yerba mate.

cz4cz5

GFW: Nie możesz usiedzieć w miejscu. Ciągle w podróży ? dlaczego? Gdzie już udało ci się być?

Kasia Pięta: Jak raz się zacznie, to ciężko przestać. Oczywiście trzeba jeszcze mieć taki charakter, ale to już inna para kaloszy. Dla mnie podróże są uzależniające – poznawanie nowych ludzi, spełnianie marzeń, spotkania z miejscami, które skrzętnie zapisywało się w notatniku i patrzyło na zdjęcia, wymyślając kolejne cele. To się zawsze wydaje bardzo odległe, takie ?Ehhh, ładnie? ale zajmę się tym, co muszę zrobić teraz?. I tak siedzisz przy swoich obowiązkach, przerywasz je zaglądaniem w kolorowe zdjęcia i czytaniem kolejnego artykułu o tym, jak tam jest i marzysz, marzysz, marzysz. A gdyby tak nie marzyć, tylko spróbować?

cz6cz7cz8

Wiem, wiem, to brzmi tak nieodpowiedzialnie, że aż śmiesznie. Sama czasami siebie uspokajam i tłumaczę sobie, że czas osiąść na stałe. Ale jak to zrobić, jak nawet znajomi rodziców z pracy mówią, że chcieliby, żebym z nimi pracowała, ale to bez sensu, bo mnie zaraz gdzieś poniesie.

cz9

Dlaczego mi to dolega, to zagadka nawet dla mnie. Może dlatego, że tata, jak byłam mała, to czytał mi do snu opowieści o księciach, którzy przejeżdżali cały świat, żeby znaleźć swoje szczęście. Siedem gór, siedem rzek, by dotrzeć do jednego celu. Może w naturze mam marzenie, a może po prostu się uzależniłam. Tak, jakbym tęsknotę za każdym miejscem, w którym byłam i w którym jeszcze nie, miała wpisaną w serce. Codziennie myślę o herbacie nad Bosforem, o włoskich mozaikach i lodach, o zimnie na fiordach, o serbskich wieczorach i Hiszpanach, których poznałam. Przypominam sobie, jak cudownie było oglądać zachody słońca na południu Brazylii z chimarr?o w ręku i jak pyszne było churrasco czy asado jedzone z ukochanymi gaucho. W oczach na stałe mam wbity obraz boliwijskich lagun i lodowców Patagonii. Nawet ukochane Tatry przyciągają mnie deszczem oglądanym z okien górskiego schroniska. Tak naprawdę nie byłam w wielu miejscach, jeśli spojrzy się na mnie jak na podróżnika, ale każdy obraz, wszyscy ludzie, których poznaję w podróży, każdy smak i melodia wbijają mi się na stałe do głowy, tak, że ciągnie mnie do nich niemożliwie i nieustannie. Tak bardzo, że muszę kiedyś tam trafić, choćby za kilkanaście lat.

cz10cz11

GFW: Przeżyłaś? trzęsienie ziemi??

Kasia Pięta: Trzęsienie ziemi było? pyszne i wysokoprocentowe. Otóż trzęsienie ziemi smakuje tak: trochę alkoholowego pipeno z młodych winogron, nieco lodów ananasowych, grenadiny i mocnego rumu. Przy takim chilijskim napoju uderzające wrażenia gwarantowane! A tak poważnie, to trzęsienia ziemi, poza takimi słabo odczuwalnymi, na szczęście nie doświadczyłam. Za to przebywałam w Chile, w którym każdy wybuch wulkanu, tsunami i większe turbulencje to nic takiego. To dzień, jak co dzień, taki dodatek do życia w tym pięknym miejscu. Kiedy oglądałam obrazy w wiadomościach z wybuchu wulkanu z pobliskiego miasta, to martwiłam się czy wrócę do domu. I podczas gdy znajomi, którzy tam byli, bali się, że to jakiś koniec świata, to mieszkańcy robili sobie śmieszne zdjęcia z wulkanem. Jak ledwo leciałam samolotem, który wpadł w wir wiatrów Patagonii, to trzymałam się mocno siedzenia i myślałam tylko o tym, że tak nie może wyglądać koniec. A miejscowi się lekko uśmiechali i czytali gazetę. Oczywiście nie brak im rozsądku, bo przenoszą się w bezpieczniejsze miejsca, do rodzin z innych miast, ale to wszystko gdzieś jest pokierowane zasadą ?co będzie, to będzie?. Jak wulkan mi przeszkodzi, to oni mnie przyjmą na kilka tygodni. Jak kogoś zaleje, to przeczeka. Jak stracisz swój lot – to nikt ci nie odda pieniędzy, bo przecież to akt boski. Jak to się mówi – Bóg tak chciał.

cz12cz13

GFW: Latynoska kultura stała się Twoją. To znaczy?

Kasia Pięta: Nikt nie mówi że stała się moją, bo może zawsze była moja (śmiech). A tak poważnie, to nie jest trudno wsiąknąć w latynoski świat, jeśli spędzi się z nimi, w ich naturalnym środowisku, prawie rok. Potem chce się jeszcze, jeszcze i jeszcze. To nie jest to samo, co wyjazd na dwa, no góra cztery tygodnie do Ameryki. Wtedy może czekać nas lekki szok i albo uwielbienie albo nienawiść do wielkich odległości, ciągłych spóźnień i odwoływania wszystkiego. Jak powoli zatapiasz się w tym świecie, to nagle dociera do ciebie, że jak się spóźnisz, to nic się nie stanie, najwyżej skończysz później. Że jak zjesz więcej, to i tak to spalisz w tych tropikach, bo za gorąco jest, by po prostu leżeć i spać. Dotrze do ciebie, że możesz być najlepszą wersją siebie, jeśli tylko tego zechcesz, a duża część świata po prostu nie dorasta ci do pięt. Jednocześnie będziesz chciał prawić komplementy każdemu napotkanemu człowiekowi i uściskać najmocniej jak tylko potrafisz, oczywiście bez powodu. Wsiąknie w ciebie, zupełnie przypadkowo, mocny temperament i wiara, w to, że możesz wszystko, że nie ma problemu bez rozwiązania, a dwanaście godzin w autobusie to drobnostka, jeśli tylko będziesz mógł zatańczyć w ukochanym barze i zajadać się kokosem przy lekkim chorinho. Zrozumiesz, że lekki cekin nie jest zły, a do kościoła wcale nie trzeba chodzić z zakrytymi nogami i plecami, kto ci tak w ogóle powiedział?

cz14cz15cz16

Obudzisz się potem w jakimś zimnym kraju i każdego dnia będziesz chciał mówić kobietom, że są najpiękniejsze na świecie, a mężczyznom, że są świetni w tym co robią. Będziesz umiał w końcu żyć z dnia na dzień.

GFW: Dlaczego Ameryka Południowa kusi aż tak bardzo?

Kasia Pięta: Bo słońce tam nie pali skóry, a opatula piękną opalenizną. Wodospad spada tak, że Niagara się wstydzi, a lodowiec świeci w oddali. To kokosy są tam najlepsze, a nie jakieś izotoniczne napoje. Bo portugalski i hiszpański brzmią, jakby ktoś ciągle wyznawał ci miłość, a najpiękniejsze w nich jest to, że gdzie byś się nie znalazł, to musisz się uczyć ich wymowy na nowo.

cz17cz18cz19cz20

Ameryka Południowa to nieustanna nauka. To otwarta encyklopedia tego, jak przetrwać, a jednocześnie doceniać życie, nieważne, że kiedyś nam coś nie wyszło, przecież każdego dnia mamy szansę, żeby zacząć od nowa. To poradnik, jak kochać i doceniać innych ludzi i inne stworzenia. Owszem, może nas też nauczyć, jak okrutni mogą być ludzie, ale zawsze i tak pojawia się ktoś, kto chce nam pomóc, tak dla kontrastu. To w ogóle ogromna lekcja zauważania kontrastów, różnic kulturowych i potęgi uczuć. Bo nie język jest najważniejszy, a to, co czujemy i jak to pokazujemy. W którymś momencie wiesz już nawet, że kłótnie w innych językach nie zawsze wyglądają tak samo. A te w hiszpańskim nauczą cię zwłaszcza walki o swoje z jednoczesną niewymuszoną tolerancją dla każdego, nawet najdziwniejszego argumentu. Ameryka Południowa kusi niesamowicie. Tak bardzo, że trzeba wracać znowu. Kto ze mną? (śmiech)

Ja! Ja! Wybierz mnie! ? czyli z Kasią Pięta (niemogeusiedziec.blogspot.com) rozmawiała Danuta Awolusi

Fot. Kasia Pięta, zajrzyj na facebooka!

 

Kasia Pięta