
4 Deserts: marzenia się spełnia!
Kiedy bieganie niesie ze sobą nie tylko korzyści dla biegacza, robi się z tego wielka sprawa. Uwierzcie nam, Marek Rybiec planuje podjąć ogromne wyzwanie. Podróżnik, biegacz, a na co dzień biznesmen, zamieni się na chwilę w człowieka, który zdobędzie niemożliwe! Cel? Ukończyć 4 ultramaratony w jeden rok oraz przebiec Racing the Planet w Patagonii w listopadzie 2017.
To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Marek chce przede wszystkim Zapewnić sprzęt medyczny dla sparaliżowanej Basi Bagorro oraz utworzyć fundusz
Venture Philantrophy, w ramach którego pierwszy projekt będzie dedykowany Warszawskiemu Hospicjum Onkologicznemu św. Krzysztofa i który sfinansuje sprzęt do poradni leczenia bólu. Potrzeba na to aż 100 tys. złotych.
Tak, to wszystko rzeczy WIELKIE. Marek Rybiec nazwał swój projekt Potrójnym Wyzwaniem. Plan na 2018 rok to: Sahara Race (Namibia, 250 km, 7 dni), Gobi March (Mongolia, 250 km, 7 dni), Atacama Crossing (Chile, 250 hm, 7 dni), The Last Desert (Antarktyka, 250 km, 7 dni). Ostatni bieg Ama mieć miejsce w listopadzie 2018.
Przygotowania zajęły ok 12 miesięcy bo dokładnie rok temu zapisałem się na bieg. W ramach przygotowania fizycznego w tym czasie przebiegłem kolejne dwa maratony. Pierwszy, Warszawski przebiegłem jeszcze przed zapisaniem się na bieg. W listopadzie 2016 przebiegłem maraton w Atenach, a 02.04.2017, w moje urodziny, maraton w Rzymie. Na wiosnę wziąłem udział w obozie biegowym z Tatra Running z bardzo dobrą ekipą trenerską: Magdą Derezińską-Osiecką i Kubą Czają – świetni ludzi, świetni trenerzy. Potem rozpoczęła się moja przygoda z biegami górskim, w końcu jakby nie patrzeć Racing The Planet rozgrywa się w tym roku nie gdzie indziej tylko w Andach.
Najpierw skromne 21 km, potem 44, potem 55 a na zakończenie sezonu przygotowawczego najtrudniejszy sprawdzian – 85 km w Górach Izerskich. Najdłuższy odcinek w ramach biegu w Patagonii to właśnie 80 km i bardzo chciałem sobie udowodnić, że jestem w stanie to zrobić. Czas nie był ważny, ważne było ukończenie biegu. Zrobiłem to (śmiech). W międzyczasie współpracowałem z trenerem i biegałem 3-4 razy w tygodniu.
Mentalnie przygotowywałem się do tego biegu całe moje życie. Bo to też będzie sprawdzian nie tylko fizyczny, ale właśnie bardzo mocno mentalny. Tutaj głowa musi być silniejsza od nóg. Zresztą jak na większości ultramaratonów.
Marek obawia się nieco komplikacji w liniach lotniczych, oczywiście kontuzji. A jak wygląda realizacja tak wielkiego przedsięwzięcia?
Całe wyzwanie biegowe to pięć etapów: Pierwszy czyli Racing the Planet w Patagonii, oraz cztery pustynie. Ten pierwszy bieg w Argentynie zaczynamy w niedzielę 12 listopada. Po prostu zamiast pójść do kościoła, założymy plecak na plecy i ruszymy w pierwszy 40 km etap, potem jeszcze trzy podobne etapy, jeden dłuższy 80 km i jeden krótszy ok 10 km. 22 listopada powinniśmy być już w Polsce. Brzmi prosto, a pewnie będzie to najtrudniejszy tydzień w moim życiu i najfajniejszy!
Kolejne cztery biegi obejmują 4 ekstremalne biegi: Najgorętsza pustynia świata czyli Sahara, najwietrzniejsza pustynia świata czyli Gobi, najsuchsza pustynia świata czyli Atacama (moje marzenie od zawsze) oraz najzimniejsza pustynia świata czyli Antarktyka. Wszystkie 4 pustynie są zaplanowanie na 2018 rok. Jeżeli uda mi się przebiec wszystkie 4 w jeden rok kalendarzowy to zdobędę tytuł Wielkiego Szlema. Taki tytuł ma obecnie 3 Polaków i 70 osób na całym świecie. W Polsce są to: Andrzej Gondek, Marek Wikiera oraz Daniel Lewczuk. Zresztą na bazie ich książek ja podjąłem swoją decyzję o udziale w tych morderczych biegach.
Marek w środę rusza na Racing the Planet w Patagonii. To pierwsze wyzwanie. Trzymamy kciuki i wierzymy, że po tak dużej ilości przygotowań, uda się dać z siebie to, co najlepsze!